00:00
00:00
00:01
Transcript
1/0
Witam wszystkich w kolejnym odcinku programu Reformelia. Jakoś tydzień temu, trochę więcej, opublikowałem na naszej stronie internetowej artykuł na temat sola scriptura z tej serii autorytetu Biblii. I poruszyłem temat dowodu wewnętrznego na sola skryptura w Biblii. Ponieważ jeden z argumentów przeciwko sola skryptura jest taki, że Biblia tego nie uczy. Tego nie ma w Piśmie Świętym. Zatem, skoro nie ma w Piśmie Świętym, a my się powołujemy na sola skryptura, więc tworzymy wewnętrzną sprzeczność. z którą później musimy się zmagać i dlatego konsekwencją jest powstanie 30, czy 40, czy 55, jak niektórzy by pewnie zauważyli, do jeszcze większych liczb denominacji. W znaczeniu, że każda denominacja protestancka mówi coś zupełnie innego na podstawie tych fragmentów, co samo sobie jest absurdem. Już kiedyś na ten temat wspominałem, ale może jeszcze się kiedyś do tego odniesiemy bardziej szczegółowo i zobaczymy historycznie skąd ten w ogóle argument się wziął, ale to jest na inny czas. Natomiast ten mój artykuł, znaczy link do tego artykułu został opublikowany w kilku grupach facebookowych. I pod jednym takim linkiem, nieistotne teraz na jakiej grupie, to nie ma znaczenia i nie ma też znaczenia co bardzo, kto to napisał, pojawił się pewien komentarz. I nawet bym nie wiedział, gdyby ten komentarz nie został mi przesłany, więc przeczytałem go i postanowiłem, że się do niego odniosę, ponieważ ten komentarz ilustruje jak bardzo wydawałoby się, że w ramach protestantyzmu, bo zakładam, że ta osoba w jakiś sposób jest powiązana z protestantyzmem, tak zwanym, bo dzisiaj protestantyzm de facto niewiele znaczy już. Nie ma tych samych ram ortodoksyjnych, jakie miał kiedyś, więc to jest takie, czasami mam wrażenie, że trochę puste słowo, no ale w jakiś sposób odnoszący się do reformacji i tak dalej, więc go używamy. że w ramach tego protestantyzmu można mieć problem z sola scriptura i to jeszcze na bazie, która zupełnie tego nie dotyczy. Ale może pozwólcie, że przeczytam wam ten komentarz, żebyśmy dobrze zrozumieli, w czym jest problem. Ten ktoś napisał tak. Kluczowym argumentem przeciw regule sola scriptura jest fakt, że gdy Luther wpadł na taki pomysł, nie wiedziano nic o historii tekstów biblijnych. Dopiero w XIX wieku protestancy uczeni i bibliści związani głównie z uczelnią w Tybindze rozpoczęli intensywne badania naukowe nad tekstami Biblii. W XX wieku już praktycznie każdy uniwersytet po obu stronach Atlantyku miał swoje katedry biblistyki. Biblia to najbardziej przebadana księga w historii naszej cywilizacji. Dzięki badaniom dzisiaj wiemy, że wiele tekstów Starego Testamentu, w tym praktycznie cała księga rodzaju, to przepisane, łamane na przerobione teksty sumeryjsko-babilońskie. Nie da się analizować tekstów biblijnych bez szerokiej wiedzy nie tylko o judaizmie, ale również niezbędna jest wiedza z wielu innych dziedzin, np. historia kultury, teksty łamane na mity, krajów sąsiednich, Sumer, Babilon, Egipt. A do czytania nowego testamentu wskazana jest znajomość greckiej filozofii. Bez tej podstawowej wiedzy próba samodzielnego zrozumienia intencji autorów jest bardzo ograniczona. A... Ten komentarz wskazuje wyraźnie, że ten kto go napisał absolutnie nie pojmuje znaczenia doktryny sola skryptura. Ponieważ odnosi się on do potrzeby kontekstu, który ten tekst ma, do zizm liben, czyli do osadzenia życiowego, którego nikt nie podważa przy interpretacji, a nie do kwestii autorytetu. Tymczasem sola scriptura jest doktryną, która wskazuje na autorytet, a nie na potrzeby kontekstu. Są dwie różne rzeczy. Argument, który tutaj ten pan, zakładam, że to jest chyba pan z tego, co przynajmniej pamiętam, to ten argument dotyczy i dowody przedstawione na ten argument dotyczą tak naprawdę samej natury pisma. To jest kwestia tego, czy pismo jest natchnione, czy nie. Czy jest to tylko i wyłącznie refleksja jakiegoś ludu, jak chce teologia liberalna, refleksja barbarzyńskiego, ludu pasterskiego, jakimi byli Hebrajczycy, nad ich przeżyciami ujęta w ramy religijne. I to jest to, czym dla liberałów jest pismo, niczym więcej. Wobec tego to pismo jest niczym innym, nie ma żadnej innej natury, jest identyczne i w swojej naturze, czyli swojej istocie, tym czym jest, to się oczywiście przekłada na autorytet, jak najbardziej. ale przede wszystkim dotykamy samej istoty pisma, że niczym się nie różni od tego czym jest Bhagavad Gita, Koran, Wedy i tak dalej, i tak dalej. Ponieważ każde z tych pism powstawało w jakimś kontekście etnicznym i to musimy sobie jasno powiedzieć. W związku z tym to są przeżycia jakiegoś ludu, jakieś doświadczenia tego narodu, czy to są wojny, czy to są powstawanie królestw, czy upadek, czy konflikty i tak dalej, czy okresy pokoju, dobrobytu. I one wszystkie są interpretowane w jakichś ramach religijnych. I to jest przeniesione później na papier i staje się to autorytatywnym tekstem dla tego narodu. I tak de facto wyższa szkoła krytyki interpretuje również Biblię, że Biblia jest niczym innym jak tylko i wyłącznie, szczególnie Nowy Stary Testament. Ale Nowy Testament bazuje na tym, więc jest również częścią tego i jest tak naprawdę wyjściem poza pewne ramy narodowe Nowy Testament, ale dalej jest osadzone w ramach interpretacji historii również osób, ponieważ w przypadku Nowego Testamentu Nowy Testament byłby interpretacją osoby, a tak naprawdę według teologii liberalnej i według biblistów liberalnych nadinterpretacją osoby, jaką jest Jezus Chrystus. Czyli mamy historycznego Jezusa, stąd Jesus Seminary i inne różnego rodzaju próby, żeby dojść do historycznego Jezusa. Tak, innymi słowy założenie jest takie, Pismo Święte obrasta w różnego rodzaju mity, mitologię i teraz musimy to Pismo Święte oczyścić, znaczy Biblię, to Pismo Święte to zakłada jakiś autorytet, Biblię jako zbiór ksiąg musimy oczyścić z wszelkiego rodzaju mitów, czyli tego co jest nadprzyrodzone, i wtedy dotrzemy do historycznego Jezusa. Problem jest taki, że jeżeli pozbawimy Jezusa tego elementu nadprzyrodzonego, to tracimy w ogóle Jezusa, również historycznego z oczu. Ponieważ Jezus historyczny i Jezus w wymiarze nadprzyrodzonym są ze sobą ściśle, nierozerwalnie złączone te dwie rzeczywistości. Natomiast to jest błąd, który wynika z założenia, Mianowicie z założenia, że Jezus jest tylko i wyłącznie postacią historyczną, taką samą jak każdy inny, że jego doświadczenia Boga i boskości mogą w jakiś sposób wychodzić poza granice i wychodzą poza granice etniczne, stają się uniwersalne dla wszystkich ludzi i człowiek może na nich wzorować swoje relacje z Bogiem w jakikolwiek sposób, ale nie musi. Jezus jest wspaniałym wzorem, ale niczym więcej. Niczym więcej. I założenie jest takie, ponieważ nie może istnieć nic, co jest nadprzyrodzone. Wszystko musi się dziać w granicach praw naturalnych. Czyli tego, co z doświadczenia obowiązuje nas w przyrodzie. Tylko, że kwestia praw naturalnych jest kwestią wiary, tak naprawdę. Również, ponieważ jeżeli w żaden sposób Bóg nie decyduje o kwestiach praw przyrody, w znaczeniu, że nie jest w nich aktywnie obecny, nie podtrzymuje, no to wówczas one są poddane jakiemuś prawdopodobieństwu. Więc mogą wystąpić, mogą nie wystąpić. Oczywiście to jest temat na inną dyskusję, ale ale mniej mniej tego typu absurdalne wnioski, choć one są prawdziwe, znaczy prawdziwe w tym znaczeniu, że są słuszne, ale nie odzwierciedlają prawdy jako takiej, prawdy obiektywnej. Niestety musimy wyciągać z tego, co ci ludzie mówią. I tutaj ten argument jest absurdalny o tyle, o ile odnosi się do sola scriptura, ponieważ sola scriptura to nie jest kwestia a samej tylko i wyłącznie natury pisma, ale tego co wynika z tej natury. Sola Scriptura jest oparte na naturze pisma i dotyczy autorytetu pisma. Ze względu na to czym jest pismo, pismo ma autorytet. Jedyny, niepodważalny i jedyny konieczny autorytet. Natomiast tutaj kwestia jest o wiele głębsza i ona dotyka samej istoty, pisma i zobaczcie, gdy Luther wpadł na ten pomysł. Naprawdę, słuchajcie, to jest tak wyświechtany argument już i on jest używany na prawo i na lewo zarówno przez liberałów, jak i przez rzymskich katolików. Nie tylko zresztą, bo zdaje się, że ortodoksi, znaczy prawosławni wschodni też to używają, tego argumentu. To Luther wpadł na ten pomysł. Ja mogę zrozumieć, że używają go rzymscy katolicy, z tego względu, że oni patrzą przez pryzmat ludzkiego autorytetu, ponieważ najwyższym de facto autorytetem w kościele rzymskim jest osoba papieża. Więc jest ktoś, kto decyduje w sposób nieumylny, co jest prawdą, a co nie. W związku z tym niejako jest dokonywana projekcja na protestantyzm i wskazuje się na Luthera jako założyciela protestantyzmu, chociaż de facto Luther nie jest założycielem protestantyzmu. Jest jednym z wielu, którzy stali na czele reformacji, ponieważ reformacja nie była jednostkowym wydarzeniem. To trzeba sobie jasno powiedzieć. Było wielu przed nim i było wielu po nim. Luther jest taką osobą, Wyróżniono z tego względu, że on jest takim znakiem wyraźnym, od którego możemy powiedzieć tak, tu się historycznie zaczyna coś wielkiego. Nie tylko pojedyncze przypadki tu i ówdzie gaszone bardzo silnie przez państwową przemoc opartą na rzymskich twierdzeniach i wymaganiach, które Kościół Rzymski stawiał wobec władzy świeckiej. Natomiast tutaj mamy wielki ruch, który się zapoczątkowuje i który się rozprzestrzenia na całą Europę. Dlatego Luther jest w tym sensie istotny. Ale Luther nigdy nie był papieżem i nigdy nie decydował o tym, co jest prawdą absolutną, co jest natchnione itd. Nie ma żadnego ani pastora, ani przywódcy, ani lidera reformacyjnego w całej historii, którego moglibyśmy wskazać jako kogoś takiego jak papież. No ale niestety rzymski katolicyzm robi tą projekcję z tego względu, że to jest część składowa, część natury rzymskiego katolicyzmu. Dziwię się, że taki argument może padać ze strony protestantyzmu, czy części tych, którzy się uważają historycznie za protestantów, ponieważ wskazuje to na to, że współcześni pseudoprotestanci nie rozumieją nawet tego, czym jest sola scriptura, nie rozumieją tego, o czym Luther mówił, Dlaczego się powoływało na takie rzeczy? No niezbyt dobrze to świadczy o tego typu rzeczach, takich wypowiedziach. Ponieważ nic nie wiedziano o historii taksów i bliny. Naprawdę nic nie wiedziano o historii taksów i bliny? Ten komentator odnosi się tutaj do tzw. teorii źródeł, która jest tylko i wyłącznie teorią. Pamiętajmy, że teoria naukowa, a za taką chce uchodzić teoria źródeł, jest nie jakimś tam twierdzeniem wyssanym z palca i nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością, tylko teoria źródeł, jak i każda teoria. Jest próbą jakiegoś ogarnięcia różnego rodzaju faktów i wyjaśnienia ich. Czyli mamy, tutaj jest poruszona kwestia, że Biblia jest, to są przepisane lub przerobione teksty sumeryjsko-babilońskie. ponieważ znajdujemy rzeczy, które są bardzo podobne tu i tu. Wobec tego zakładamy, że jest to coś przepisanego i to staje się nagle teorią. W związku z tym Biblia jest właśnie czymś takim, jest po prostu zmienionym trochę dostosowanym tekstem opartym lub dosłownie cytującym wcześniejsze teksty sumeryjsko-pabilońskie. Oczywiście tu chodzi też kwestia historii religii, ewolucji religii hegelowskiego, podejścia i tak dalej. Wiele tych elementów się składa na całość, którą liberalni teolodzy i zwolennicy teorii źródeł przedstawiają. Chciałbym tylko zauważyć, że również Nie wiem czy w najnowszych, ponieważ nie mam, ale chyba trzecie wydanie, trzecie? Teologii, przepraszam, Biblii Tysiąclecia, we wstępie z całą pewnością przedstawia teorię źródeł jako wyjaśnienie do powstania tekstu Starego Testamentu. Bo tego głównie dotyczy. Tymczasem teoria źródeł w żaden sposób nie jest udowodniona, a przesłanki, które wskazywałyby na jej prawdziwość, można interpretować zupełnie inaczej. Więc twierdzenie, jakoby teoria źródeł była absolutnym pewnikiem co do wyjaśnienia tekstów biblijnych jest absolutną bzdurą. Oczywiście, jeżeli ktoś nie uznaje boskiego autorytetu Jezusa, to musi w jakiś sposób wyjaśnić swoją pozycję. Może w ten sposób powiem. Jeżeli jesteśmy uczniami Jezusa, to naśladujemy naszego mistrza. Jeżeli Jezus twierdza, że Mojżesz pisał o mnie, że to, co prorocy napisali, to o czym Jezus mówi, wyraźnie autorytatywnie wskazuje, że Mojżesz napisał Torę. Jeżeli Jezus jest Bożym Synem, jeżeli jest Zbawicielem Świata, jeżeli jest Bogiem samym w sobie, Bogiem, który jest wcielony, to dlaczego ja mam wierzyć ludziom, którzy siedzą i próbują znaleźć, czasami w absurdalny sposób, w jednym zdaniu, dzielą jedno zdanie, szatkują je na fragmenty, żeby pokazać, tu jest, proszę bardzo, tradycja deuteronomiczna, tu jest kapłańska, tu jest jachwistyczna, a tu jest elohistyczna. A dlaczego? No bo tu jest słowo Elohim użyte. I to wszystko? I to wskazuje na to, że to jest tradycja elohistyczna? No i dotyczy to prawa. Tu zobacz, w tym miejscu odnosi się do prawa. I to już się wskazuje, że to jest deuteronomiczna tradycja? To nie ma jakiejś spójności w tym wszystkim? No... Właśnie. Więc z tego typu rzeczy się dzieją. I już mówiłem kiedyś, bo poruszałem temat, szczególnie Numan Leash. I ten naprawdę, powiem szczerze, że chyba już poniżej krytyki argument, że Pismo Święte to jest, szczególnie Sarcament, to są przepisane teksty babilońskie i sumeryjskie. Tym bardziej, że mówi się wyraźnie, że Pismo Święte jest osadzone w pewnym kontekście kulturowym. No i z tym się zgadzamy. Z tym się zgadzamy, że Pismo Święte jest osadzone w pewnym kontekście kulturowym, bo nie może być inaczej. Objawienie Boże nie przyniosło nam wiedzy naukowej w tym sensie, jak dzisiaj mamy wiedzę naukową. Równa się mc² i tak dalej, to nie o to chodziło. Pan Bóg, że tak się wyrażę, pracuje z ludźmi, którzy są osadzeni w jakiejś w kulturze, w jakimś rozumieniu dla nas, z naszego punktu widzenia, paranaukowym albo przednaukowym i nie wyjaśnia im, że Ziemia musi być koniecznie okrągła, tylko pracuje z ich wiedzą, którą oni mają na temat Ziemi. Wiadomo, że ci ludzie nie są całkowicie odizolowani od wszystkiego, co jest wokół nich, od tekstów sumeryjskich, tekstów babilońskich. Ale dlatego też wykorzystują te teksty, ponieważ te teksty, mimo że z naszej perspektywy są mitologiczne i religijne, to one również w jakiś sposób odzwierciedlają to, w jaki sposób ci ludzie patrzyli na świat, w jaki sposób oni na co dzień rozumieli świat. I Pismo Święte wykorzystuje to oczywiście, bo autorzy są ludźmi. Co prawda, jak mówi Piotr apostoł, niesionymi przez Ducha Świętego, nie mniej, to nie jest pismo automatyczne, że Duch Święty ich opętał i oni teraz bezwolnie piszą to, co Duch Święty przez ich rękę chce napisać. Tylko ci ludzie wnoszą w to swoje rozumienie świata, swoje rozumienie rzeczywistości i tak dalej, i tak dalej. I nie jest to dziwne. A na czym miałoby się opierać? opiera się na tym, co jest wymieniane wszem i wobec, czyli na pewnej kulturze, pewnej kosmologii, kosmogonii i tak dalej, która jest praktycznie powszechna. Tam są pewne wariacje tego, ale ona jest powszechna, ponieważ jest to swego rodzaju podejście takie fenomenologiczne. Ci ludzie nie dochodzą istoty natury, tylko obserwują to, w jaki sposób się natura manifestuje i wyciągają wnioski z tej obserwacji. Ale jednakowość Biblia przedstawia wszystko zupełnie z innej perspektywy. To nie jest powtórzenie legendy o Marduku wojującym z Hiamat i tak dalej i tak dalej. To nie jest to. Znajdujemy tam Marduka? Znajdujemy tam w ogóle wojnę bogów? Nie. Nie ma wojny Jahwe z chaosem. Nie ma wojny Jahwe z chaosem. Jest Yahweh, który ma władzę nad chaosem. Yahweh, który porządkuje. Jest zupełnie inna perspektywa. Dlatego te argumenty są no takie dość... dość mierne, powiem szczerze, ale one są w kółko powtarzane i w kółko powtarzane i w kółko powtarzane i jak coś się w kółko powtarza, to zaczyna to wyglądać jak prawda. Ale jeszcze raz tylko kończąc jakby ten temat tego komentarza, to chcę zaznaczyć, że komentarz, jeszcze raz powtórzę, dotyczy tylko i wyłącznie istoty, tak naprawdę, a nie Sola Skryptura, tylko dotyczy samej istoty, samej natury pisma, z której wynika autorytet, na którym opieramy Sola Skrypturę. To, że Pismo Święte ma autorytet, ponieważ ma taką, a nie inną naturę, To oznacza, że sola scriptura, czyli że tylko pismo jest wystarczające, jest nadrzędne, jest jedynym boskim autorytetem danym człowiekowi na piśmie. Nie ma innego. Wobec tego wszystkie inne autorytety są podporządkowane pismu, dlatego sola scriptura, tylko pismo. Tylko pismo jako wystarczające dla człowieka do tego, aby człowiek boży był w pełni wyposażony. Czyli nie potrzeba niczego więcej. To jest istota Sola Scriptura. Natomiast tutaj ten pan uderza tak naprawdę nie w Sola Scriptura, no po części w Sola Scriptura, ale tak naprawdę uderza w naturę pisma. W to czym pismo jest w ogóle. W czym pismo jest w ogóle. Co oczywiście, czas powtórzę, ma wpływ na sola scriptura, na jego autorytet, bo jeżeli pismo jest tym, czym ci ludzie twierdzą, że jest, no to oczywistym jest fakt, że sola scriptura wtedy nie może zaistnieć, ponieważ pismo nie jest żadnym autorytetem. Żadnym, tylko wtedy nie mamy nic. Mamy tylko ludzi, mamy kulturę, mamy sola cultura. Albo sola eklezja, tylko ta sola eklezja zresztą też nie ma fundamentów. Oprócz twierdzenia samej eklezji, czyli instytucji kościelnej, że ma taki autorytet. Tak więc jest to smutne, że tego typu argumenty padają ze strony tzw. protestantów, którzy tak naprawdę nie bronią dzisiaj pozycji biblijnej, tylko bronią pozycji sola cultura, że Biblia musi być odczytywana nie ważne czy jest autorytatywna czy nie, ale musi być odczytywana o świetle współczesnej kultury. I to współczesna kultura musi być filtrem interpretacyjnym dla biblijnych tekstów, ponieważ te teksty są tak odległe, one są osadzone w tamtym kontekście i one są obce dla nas, czyli jakby nie ma nic, nie ma żadnego autorytetu z tego względu, że nie ma też natury objawienia, nie ma żadnego autorytetu dla nas. Pewne wnioski możemy wyciągać tylko i zastosować je, tak samo jak stosowali je ludzie, ale musimy je interpretować i aplikować w świetle współczesnej kultury. Także współczesna kultura de facto jest czymś, co determinuje nasze stosowanie Biblii, ale również determinuje nasz stosunek do Biblii. Czyli podchodzimy do Biblii nie według tego, jak Biblia nas uczy, tylko podchodzimy do Biblii według tego, w jaki sposób kultura uznaje wartość Biblii zasadną dla stosowania w naszym życiu, ewentualnie w społeczeństwie i tak dalej. A wiemy dokładnie, w którym kierunku idzie nasza kultura. A kochani, jeszcze jedna kwestia dzisiaj. Otóż przesłano mi film, mik, film, filmik, film, film, krótki film z kanału o nazwie Siostra Bruna od Maryi. Jest jakiś kanał prowadzony przez, nie jestem pewien, karmelitankę, zakonnicę żydokatolicką. I ten filmik był z tego, co pamiętam, było zatytuowane ekumeniczne, w nawiasie heretyckie przekłady Pisma Świętego. I ta siostra Bruna, jako zakonnica, odnosi się do kilku spraw związanych z tłumaczeniami Pisma Świętego. Robi to w dość autorytatywny sposób. I powiem szczerze, że oczywiście nie ze wszystkim się nie zgadzam z tym co siostra Bruna twierdzi tam, ale chciałbym żebyście zobaczyli w jaki sposób to co jest prawdziwe w tych twierdzeniach jest absolutnie udowadniane przy pomocy argumentów, które nie mają nic wspólnego z tym co jest twierdzone. Myślę, że to są akurat chyba tylko trzy, tak sprawdzam, tak trzy fragmenty niedługie. Trzy fragmenty niedługie, które myślę, że warto obejrzeć i posłuchać i odniesiemy się do nich w komentarzu. Czemu wspomniałam akurat Dantego? Z tego powodu, że w ramach takiej dzisiejszej poprawności politycznej wiem, że już powstały takie tłumaczenia, w których są poprzerabiane jego fragmenty, na przykład takie, w których dość ostro wyraża się na temat grzechów związanych z szóstym przykazaniem. No więc takie rzeczy już tam w niektórych tłumaczeniach zostały wyładzone, co oznacza de facto zniekształcenie myśli autora. A jak jest w tłumaczeniach tzw. ekumenicznych? Ja nieprzypadkowo zacytowałam Piusa XI na początku, bo myślę, że dla nas wszystkich powinno być naturalne, że w tłumaczeniach żadnych nie powinno być miejsca na kompromisy tego typu, jak de facto zmiana treści tego, co autor napisał. A jak to wygląda konkretnie w tej polskiej Biblii Humanicznej, to pozwolę sobie przywołać dwa przykłady, żeby można było zobaczyć. Czyli twierdzenie pierwsze tej pani jest takie, że nie wolno zmieniać tekstu i nie wolno zmieniać zamysłu autora co do znaczenia tego tekstu. I tu stuprocentowa zgoda. Ona się powołuje na Dante'ego, dlatego że Dante jest dla niej przykładem, że skoro oczekujemy od literatury, że będzie wiernym oddaniem i jednocześnie przy użyciu pięknego języka, no to tym bardziej możemy tego oczekiwać od tłumaczeń Biblii. I daję przykład Dantego, że niestety są różnego rodzaju wersje, które wygładzają dość ostry język Dantego jeśli chodzi o kwestie grzechów seksualnych, związanych z seksualnością. I cytuję Piusa XI, jeżeli ktoś chce może sobie wejść na ten kanał i zobaczyć ten filmik. Tam na początku jest taka plansza z cytatem właśnie papieża Piusa XI co do tego, że nie wolno zmieniać treści wiary zawartych Biblią. No de facto w jej interpretacji zwartych w Biblii. I jak widzicie, będzie się odnosiła do Biblii ekumenicznej, czyli jednego z najnowszych tłumaczeń. Nie to, że jest to tłumaczenie, nad którym praca trwała bardzo krótko. Te prace trwały długo, tylko że wypuszczono je tak relatywnie niedawno. I teraz nie jest moim celem obrona tego tłumaczenia w żadnym wypadku, tylko ja chcę wskazać coś zupełnie innego. Na to, że ta siostra zakonna, rzymskatolicka twierdzi, że nie wolno zmieniać niczego w tekście tak, aby utracić znaczenie, które autor tekstu chciał przekazać. I stuprocentowa zgoda, Tak powinniśmy interpretować Pismo Święte, abyśmy nie tracili prawdziwego jego znaczenia, zgodnego z intencją autora. Dlaczego? Dlatego, że autor ludzki był niesiony, feromenoi, przez Ducha Świętego w tym, co pisał. Dlatego jego intencja jest natchniona w znaczeniu, że to Bóg prowadził go w tej intencji spisania tego tekstu. A zatem to, co ten człowiek chciał oddać w tym tekście, jest również tym, co Bóg chce oddać w tym tekście. Przekazać nam w tym tekście. Dlatego wszelka zmiana tutaj, jakakolwiek, dlatego mam problem np. z tłumaczeniem NPD. I to duży. I nie raz o tym mówiłem. Ponieważ jest to parafraza. A parafraza jest narzędziem, dzięki któremu możemy manipulować tekstem na prawo i na lewo jak chcemy. Szczególnie jeżeli się nie przyznajemy do tego, że to jest parafraza, tylko mówimy, że to jest literackie takie tłumaczenie, czyli po prostu nie jest dosłowne, ale ma oddać sens, a widzimy, że nie oddaje. W wielu, wielu miejscach nie oddaje. Jest nadinterpretacją tego tekstu. Więc tutaj z tą zakonnicą jest pełna zgoda. Natomiast chcę, żebyście zobaczyli w jaki sposób teraz ona udawania swoją tezę. na co się powołuje w udowodnieniu tej tezy, że znaczenia tekstu nie wolno zmieniać. Pierwsze dotyczy Matki Bożej, bo oczywiście jak się domyślamy, to takie tematy jak prawda Najświętsza Maria Panna czy Prymat Piotra, czy oczywiście różne rzeczy związane z szóstym przykazaniem, to tutaj już jest u nich duży ból. Więc tutaj, jak widać, wybrałam na początek fragment z Ewangelii Łukasza dotyczący, znaczy ukazujący scenę zwiastowania. Anioł wszedł do niej i rzekł, bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. I tu mamy to słowo, tak, pełna łaski, kecharitomene, Pod spodem umieściłam cytat z Vulgaty, tak to św. Hieronim przełożył, Gratia plena. A cóż znajdujemy u naszych twórców tłumaczenia ekumenicznego? Obdarowana łaską. Problem polega na tym, że obdarowani łaską jesteśmy wszyscy tak naprawdę. Przypomnę też, że Kościół wulgate traktuje, jako tłumaczenie natchnione. Więc to powinien być ten najdoskonalszy wzór. I tu nie powinno być żadnych kompromisów. Nie wiem, czy słuchaliście się w argumentacje siostry Bruny. Ale od początku. Najbardziej rozśmieszyło mnie to, co ta pani twierdzi. Dla nich, to znaczy dla heretyków, czyli dla nas. Ból to jest kwestia tematu Najświętszej Marii Panny, prymatu Piotrowego i moralności seksualnej. Dla kogo ból? Jeżeli ma na myśli parę kościołów liberalnych, że dla nich temat seksualny jest bolesny, to pewnie ma rację, bo widzimy to wyraźnie i nie ma co zaprzeczać, że dla niektórych dla niektórych ludzi kwestie seksualne wydają się mieć przeogromne znaczenie i to w takim wymiarze liberalnym, więc tego wszelkiego rodzaju podejście dosłowne w interpretacji tekstu i tych fragmentów, które na to wskazują, rzeczywiście może być bolesne. Znaczy bolesne, ono wywołuje agresję. Bo już zauważyłem to, że jak gdzieś tam obserwuję komentarze i tak dalej, to natychmiast u liberałów wywołuje agresję. Ludzie, którzy są tak straszliwie tolerancyjni, nagle przestają być tolerancyjni. Czyli oskarżają konserwatystów, że tak powiem chrześcijańskich o to, o co sami dokładnie robią. To jest ta spójność liberałów, przeogromna, progresywistów. Ale zostawmy to na razie. Nigdy dla protestantyzmu temat Marii nie był problematyczny. Problematyczna jest mariologia katolicka. To jest różnica, tak? Maria w Biblii, a mariologia katolicka to są dwie odrębne rzeczy. Nie pokrywające się ze sobą praktycznie w ogóle. Może tylko oprócz tego, że Maria urodziła Jezusa. Natomiast... No i tytuł Teotokos, tak? Ale to też jakby bezpośrednio nie jest Biblii tylko wynika z interpretacji chrystologii, tak? Czyli kim jest Chrystus. A... Natomiast tutaj, tak samo jak prymat papieża, jeżeli znajdziesz w zasadzie cała skryptura, która jest w Biblii, to prymat Pipotra nie istnieje. Po prostu nie istnieje. W takim rozumieniu, w jakim rozumieją to rzymscy katolicy, ponieważ oni tam wkładają prymat papieża. To nie jest to samo. Czy Piotr był takim primus inter pares? W pewnym sensie tak, ponieważ widać wyraźnie, że tam gdzie apostołowie szli jako kolegium, Piotr ich reprezentował. Ale jak widzimy na przykład Sobór Jerozolimski, no to zwróćcie uwagę kto miał decydujące słowo. Nie Piotr. Tak więc dla nas problematyczna nie jest Biblia i jej nauczanie. Problematyczna jest interpretacja rzymskokatolicka, która wprowadza jakąś tradycję, której nikt nie jest w stanie zdefiniować, oprócz magisterium, które samo na siebie przyjmuje, znaczy twierdzi o sobie, że jest specjalnie natchniony przez Ducha Świętego. Oprócz tego nie mamy nic w tym względzie. Ale chciałbym zwrócić Waszą uwagę na coś innego. Otóż, to co ta pani mówi w tym filmie, to kiedy zaczyna mówić, dając przykład z Łukasza 1.28 na temat Pozdrowienia tak zwanego anielskiego, że anioł przychodzi i mówi do Marii, bądź pozdrowiona, pełna łaski. Takie mamy tłumaczenia w tekstach katolickich. Natomiast ekumeniszem mówi, jest obdarowana łaską. I oczywiście, no to jest problem, bo jest obdarowana łaską, a przecież my wszyscy jesteśmy obdarowani łaską. Jaki to jest problem? Biblii nie ma tu żadnego problemu. Problem jest, ponieważ Kościół w XIX wieku uznał, że Maria jest niepokalanie poczęta. A w XX wieku, że jest zniepowzięta, że jest, oprócz tego, od dość wcześniej już, ale nie od samego początku, na pewno nie biblijnie, zaczęto twierdzić, zwłaszcza od Klemensa Aleksandryjskiego, u którego widać, w jego kobiercach widać wpływ protoewangelii Jakuba. Czyli tekstu gnostyckiego, o czym też już mówiliśmy. Że Maria jest wiersztą dziewicą, że po urodzeniu również została dziewicą. I to rozbudowano do takiego absurdu, że nagle to teraz jest klucz interpretacyjny dla tekstu biblijnego. Więc problemem nie jest tutaj tekst biblijny, tylko problemem jest dogmatyka rzymsko-katolicka, czyli interpretacja tekstów biblijnych przez Kościół rzymski w świetle jego własnej tradycji, którą sam stworzył. Niestety w tym przypadku oparty na tekstach gnostyckich, a nie tekstach katolickich, powszechnych, chrześcijańskich, a już na pewno nie biblii, samej sobie. Ale zobaczcie w jaki sposób siostra Bruna od Maryi broni gracia plena, łaski pełna. Że stwierdzenie kecharitomene, czyli obdarowane łaską, jest niewłaściwe. Czasem wiemy doskonale, że gramatycznie obdarowana łaską kecharitomene jest jak najbardziej poprawnym tłumaczeniem. Bo to oznak to jest imię słów, strona bierna. Ke harito mene. Tak? Od harito. Ale do tego się dojdziemy. W jaki sposób siostra Bruna argumentuje w obronie gracja plena? Otóż, ponieważ gracja plena została zapisana w Vulgacie, a Kościół Rzymskatolicki traktuje Vulgate jako tłumaczenie natchnione. Pierwsze pytanie to jest w ogóle, czy może być tłumaczenie natchnione. Zwróćcie uwagę, że samo pismo wskazuje, że natchnieni byli tylko ci, którzy przynieśli prorodztwo. Oni byli feromenoi. Oni byli prowadzeni przez Ducha Świętego. Niesieni przez Ducha Świętego. Na nikogo więcej nie wskazuje. Na nikogo więcej. Jakiekolwiek próby uzasadniania tego, że kopie mogą być natchnione i tak dalej, to jest absurd. To jest absurd. Nie ma żadnego to pokrycia w Piśmie Świętym. Nic. Bo są różne wersje kopii, są różne niejako trochę ze sobą spójne ścieżki tekstowe. I teraz pytanie, która jest właściwa? Bo jeżeli jakieś kopie są natchnione, mamy ich 5400, a ponad już, przynajmniej greckich, mówię teraz o samych greckich tekstach, to który nurt jest natniony. I na podstawie czego możemy stwierdzić, że jest natniony? Jeżeli wierzymy w swoją skrypturę, musielibyśmy stwierdzić na podstawie samego pisma. Tymczasem stwierdzamy na podstawie... No właśnie, czego? Zatem jest to absurdalne. Ale oczywiście też chciałbym zauważyć, że ta wyjątkowość wulgaty została określona przez Kościół Rzymsko-Katolicki dopiero na czwartej sesji w kwietniu 1546 roku. Czyli pomyślmy, 1546 lat po Chrystusie. W odpowiedzi na co? Ano w odpowiedzi na reformację. Wcześniej nikt o tym nie słyszał. Nikt nie twierdził, że jest to tłumaczenie natchnione. Przynajmniej oficjalnie nikt nie twierdził, bo pewnie były jakieś nurty. To, że to było w powszechnym użyciu, ponieważ to był tekst łaciński, tylko problem jest jeszcze inny, że sama Vulgata, po pierwsze, zawiera wiele błędów. A to jest jedna sprawa. Druga sprawa, do XVI wieku tekst wulgaty, ponieważ wulgata się upowszechnia dopiero w VII wieku, ale obok niej istnieją teksty starołacińskie, więc kopiści przepisują korzystając z różnych tekstów i tekst Hieronima ulega, że tak powiedzmy, skażeniu. Dlatego już w średniowieczu Zanim mamy Sobór Trydencki, były próby, aby odzyskać, oczywiście te próby różnie się kończyły, aby odzyskać ten prawdziwy tekst Hieronima. Różnie to niestety wyglądało i zobaczcie, że na przykład po Soborze Trydenckim mamy poprawioną wersję Vulgaty, zwaną Sykstyńską, od papieża Sykstusa V, ale po jego śmierci kardynałowie i biskupi nie dopuścili do wydania, uznali, że jest zbyt obciążona błędami. Dlatego stworzono kolejną wersję, tak zwaną Klementyńską, od Klemensa VIII. Wyobraźcie sobie, że wersja klementyńska, wulgaty, wydanej po Soborze Trydenckim, różniła się od cykstyńskiej aż w 4900 miejscach. To wskazuje, jak bardzo ten tekst był już skażony w czasach, kiedy Rzym uznał, że jest to tekst autentyczny. który właściwie odzwierciedla Słowo Boże, że to jest prawdziwe Słowo Boże w języku łacińskim, czyli de facto, że jest to natchniona kopia, że jest to natchniony tekst. Tymczasem, jak wspomniałem, sam tekst zawiera wiele błędów. Dam przykład, dwa przykłady wam podam. Pierwszy dotyczy Księgi Rodzaju 3.15 i ten błąd wpłynął na Mariolongię. Dlatego, że w tekście łacińskim mamy taki zapis. Ipsa conteret captum tuum et tu insidia beris calcaneo eius. Ona zmiażdży ci głowę, a ty czyhać będziesz na jej piętę. Dokładnie to jest takie tłumaczenie. Tymczasem tekst hebrajski, jakikolwiek, mówi, ono zmiażdży ci głowę. Zwróćcie uwagę. Tekst mówi o potomstwie, że potomstwo zmiażdży głowę. Vulgata mówi, że niewiasta zmiażdży głowę. Jest to błąd. Ale na podstawie tego błędu do dzisiaj powtarza się frazę, że Maryja zwycięży węża. Ona zdepcze mu głowę. Jezus? Psst! Nie ma go w ogóle w tym obrazie. Czyli protoewangelia, która jest zawarta w tekście Księgi Rodzaju, praktycznie nie ma żadnego pokrycia i znaczenia w osobie Jezusa Chrystusa, natomiast znajduje swoje wypełnienie w osobie werble Maryi. Do tego doprowadza błąd, który się znajduje w Vulgacie. Inny błąd. A drugi Piotra list, rozdział 2, werset 10. Żaden tekst grecki nie zawiera przez dobre uczynki. Nie ma tam nic takiego. Ale wulgata to ma. Wulgata to ma. To jest jeden problem z wulgatą. Drugi problem, który widzimy i mało się chyba o tym mówi w ogóle i mało jest świadomości, to kwestia tego, w jaki sposób Kościół Rzymski potraktował wulgatę i że to nie jest pierwszy raz, co się wydarzyło w historii. Za każdym razem, kiedy traktujemy tłumaczenie jako coś, co jest natchnione, tworzymy problem. I to bardzo duży problem. I to problem, który może mieć wpływ na cały Kościół, bo tak jak Kościół rzymski traktuje dzisiaj wulgatę, tak Kościół w czasach Augustyna traktował septuagintę. która była również tłumaczeniem tekstu oryginalnego, a nie tekstem oryginalnym. I działo się to w świetle Vulgaty. Kiedy Vulgata wyszła, kiedy opublikował ją Hieronim, ona dotarła do różnych kościołów i szczególnie w kościele zachodnim, ponieważ kościół wschodni użyło cały czas Greki, a więc Septuaginta była dalej w użyciu. próbowano wprowadzać tekst, który jest łaciński, ponieważ ludzie mówili po łacinie wszędzie. I w jednym miejscu doprowadziło to prawie, że do zamieszek. Dlaczego? Dlatego, że w tamtym czasie, podobnie jak Kościół Rzymski dzisiaj w stosunku do Vulgaty, Wielu wierzyło, że septuaginta jest tłumaczeniem natchnionym. I wyobraźcie sobie, że Augustyn również bronił takiego podejścia do septuaginty przeciw wulgacie, którą Kościół uważa za natchnioną. Za autentyczny przekład, czyli przekład, który wiernie odwzorowuje oryginalny tekst Pisma. Dowody są na to w postaci listów. Pierwszy list to jest 71 list Augustyna do Hieronima adresowany. Augustyn pisze tak. Pewien biskup, jeden z naszych braci, mówimy tu oczywiście o Afryce Północnej, po wprowadzeniu w kościele, któremu przewodniczy, czytania twojej wersji, czyli chodzi o Vulgate, natknął się na słowo w księdze proroka Jonasza, w którego tłumaczeniu użyłeś zupełnie innego słowa od tego, które od dawna znane było zmysłom i pamięci wszystkich wyznawców i było intonowane w Kościele przez wiele pokoleń. W związku z tym w zgromadzeniu, zwłaszcza wśród Greków, powstało tak ogromne wzburzenie i poruszenie, żeby skorygować to, co zostało odczytane i potępić tłumaczenie jako fałszywe. Że biskup zmuszony był zwrócić się do żydowskich mieszkańców miasta. Chodzi o Oea, czyli dzisiejsze Trypolis w Libii. Ci, czy to z niewiedzy, czy specjalnie, odpowiedzieli, że wersja grecka, czyli septuaginta, wiernie oddaje znaczenie słów z rękopisów hebrajskich, tak samo jak w wersji łacińskiej, która została na niej oparta. Chodzi o wersję starołacińską, nie wersję wulgaty. Cóż więc mogę powiedzieć? Biskup był więc zmuszony poprawić w spornym miejscu swoją wersję, jak gdyby została fałszywie przetłumaczona, ponieważ nie chciał stracić zgromadzenia, nieszczęścia którego o włos uniknął. W związku z tym również my, chodzi Augustyna, możemy sądzić, że w niektórych przypadkach możesz się mylić. Sam możesz zauważyć, jak ogromną trudność sprawiałoby to, gdyby pojawiło się to w tych pismach, których nie sposób wyjaśnić przez porównanie obecnie używanych świadectw językowych. Zauważcie także, jak wielka musiałaby być trudność, gdyby coś takiego miało miejsce w pismach... Oj, przepraszam, to jest... błąd. Tutaj jest jakiś... Tu powinienem skończyć, tak? Nie sposób wyjaśnić przez porównanie obecnie używanych świadectw językowych. Kropka. To jest epistula 71a, czyli 71 list Augustyna. Zwróćcie uwagę, co pisze Augustyn. W pewnym mieście, podczas czytania Vulgaty, w czasie pisma, którą biskup miejsca chciał wprowadzić, czyli ten, który przewodniczył kościołowi, chciał wprowadzić, szczególnie Grecy, ale nie tylko, usłyszeli jeden wyraz, w tekście Księgi Jonasza. I to spowodowało poruszenie tak ogromne, że wywołało zamieszki, nawet w samym Kościele. I biskup nie chcąc utracić ani swojej pozycji, ani tego, żeby w Kościele był bunt, zwrócił się do Żydów z zapytaniem, czy Vulgata właściwie tłumaczy to jedno słowo. I Augustyn pisze, że w związku z tym Żydzi nie wiadomo z jakich powodów, ale odpowiedzieli, że Septuaginta lepiej to oddaje. Czyli dotychczasowy tekst. W związku z tym Samaugustyn mówi, w związku z tym uważam, że możesz się w wielu miejscach mielić. Zwróćcie uwagę, że ani Kościół, ani Samaugustyn nie przywiązywali, nie nadawali Hieronimowi i tłumaczeniu Hieronima takiego znaczenia, jakie nadał mu Sobór Trydencki. W żaden sposób. W żaden sposób. Oczywiście usłyszę pewnie kardynała Newmana za chwilę, łatę przeklejoną, ale to się doktryna rozwija i koło się... umówmy się. tłumaczenie się nie zmieniło, a wręcz zostało zniekształcone na przestrzeni wieków. Jak sami wiemy. Doskonale z historii. Zatem już jest problem. I teraz, żebyśmy wiedzieli o jakie słowo chodzi. Za każdym razem, kiedy traktujemy tłumaczenie jako natchnione, mamy gigantyczny problem, który wskazuje na absurdalność postępowania. Ja rozumiem, że gdyby tam chodziło o kwestię Ewangelii, o kwestię zbawienia, o kwestię nawet autorytetu Kościoła, o cokolwiek, to miałoby to jeszcze może sens. Ale wiecie o jaki wyraz chodzi? Chodzi o wyraz z Księgi Jonasza, rozdział 4, werset 6, po hebrajsku kikajon, a po grecku septuagincie tłumaczone jako Kolokynthe. Werset brzmi tak. A Pan Bóg sprawił, że nad Jonaszem wyrosła tykwa, aby zasłaniała jego głowę i chroniła go przed upałem. A Jonasz bardzo się cieszył z tej tykwy. Chodzi o tykwę. O nic więcej. Chodzi o tykwę. Septuaginta tłumaczyła słowo kikajon jako tykwa. Tymczasem Hieronim przetłumaczył w Vulgacie, No i Sęptuaginta używa słowa tykwa kolokynthe, tak, tykwa. Natomiast Hieronim przetłumaczył opierając się na tekstach hebrajskich. Jako hedera, po naszemu bluszcz. Dzisiaj większość tłumaczy to jako krzew rycynowy. ponieważ to rzeczywiście oddaje to, czym ta roślina jest. I zresztą Hieronim bronił się w liście do Augustyna i pokazywał prawdę o tym, czym jest to ta roślina i mówi, że te rośliny rosną na miejscu. A jednak wyobraźcie sobie, spór poszedł o jedno słowo, tykwa. Dlaczego? Dlatego, że ludzie uznali, że septuaginta jest tłumaczeniem natchnionym, ponieważ apostołowie jej używali, wobec tego musiała być natchniona. W związku z tym jedno słowo zabrzmiało inaczej i był szum, tumult i że biskup nie chcąc kościoła stracić musiał odwoływać się do innych i de facto Żydzi odesłali go, powiedzieli dobra, weź idź. Tak, macie tam tą swoją sobie plugintę, się nią cieszcie. Do tego doprowadziło to. I zobaczcie, że teraz Kościół Rzymski w 1546 roku potwierdza tą pozycję, tym razem w odniesieniu do wulgaty. Czyni dokładnie to samo. Jest jeszcze drugi list, 1882, z 1405, tamten był z 1403 roku, więc widzimy, że ta wymiana korespondencji trwała dalej, to już prawie dwa lata. I mamy taki list od Augustyna. Moim jedynym powodem, dla którego sprzeciwiłem się publicznemu czytaniu w naszych kościołach Twojego tłumaczenia, czyli widzimy, że Augustyn odrzucił absolutnie Vulgate, sprzeciwił się, żeby podczas nabożeństw czytać teksty Vulgate. Twojego tłumaczenia języka hebrajskiego, żebyśmy przedstawiali coś, co byłoby nowe i stało w sprzeczności z autorytetem Septuaginty. Widzicie, na co się powołuje Augustyn? Na autorytet Septuaginty. Nie może nic być sprzeczne z autorytetem Septuaginty. Dlaczego? Bo to jest jedyne natchnione tłumaczenie. Dokładnie ten sam błąd powtarza Kościół Rzymu w 1546 roku. Jedyne natchnione tłumaczenie to jest wulgata. Nieważne, że tam są błędy, nieważne, trzeba poprawiać. Jeżeli są błędy i trzeba poprawiać, to w jaki sposób może być to wierno odwzorowanie tekstu oryginalnego? No nie może być. Chodziło tylko i wyłącznie o to, że Reformacja się myli, ponieważ reformacja podważa autorytet. Ale idźmy dalej. Nie niepokoili poważną przyczyną do wykroczenia trzody chrystusowej, której uszy i serca przyzwyczaiły się do słuchania tej wersji, która otrzymała pieczęć aprobaty od samych apostołów. Dlatego jeśli chodzi o krzew z Księgi Jonasza, który w języku hebrajskim nie oznacza ani tykwu, ani bluszczu, ale jeszcze coś innego, krzew rycynowy, to co my tłumaczymy jako krzew rycynowy, co stoi prosto spartego na własnej łodydze bez innych podpór, wolałbym nazwać go tykwą we wszystkich naszych łacińskich słowach. Wersję nie sądzę bowiem, aby 70 tłumaczyło, przetłumaczyło to przy użyciu przypadkowego wyrazu, gdyby nie wiedzieli, że Rosjana ta przypomina coś w rodzaju tykwy. Czyli nie sądzę, że 70 tłumaczy, znowuż mamy odwołanie się do tradycji, przetłumaczyłoby to inaczej niż tykwa, gdyby wiedziało, że to nie jest tykwa. Czyli skoro tak przetłumaczyli, to jest autorytet, który wynika z tego, że apostłowie używali septuaginty, więc to jest na pewno natniony tekst. A jedyny autentyczny, właściwie odwzorowujący oryginalny tekst pisma. I to jest argument, na którym buduje dzisiaj Kościół Rzymu i siostra Bruna na niego się odwołuje. Ponieważ Hieronim tak napisał, gracia plena, a Kościół Rzymu uznaje, że tłumaczenie Hieronima jest de facto natchnione. Wobec tego musi być gracia plena, a nie kecharitomene, nie obdarowana łaską. Przyjrzyjmy się jeszcze przez chwilę samemu słowu kecharitomene. Jak już powiedziałem, to słowo kecharitomene to jest imię słów stronie biernej czasu dokonanego, perfectum, czyli coś zostało dokonane. Pochodzi od czasownika charito. Nie wiem czy we wszystkich, ale w dużej ilości znanych słowników i leksykonów a chodzi o udzielenie komuś łaski, harito. Na przykład Strong tłumaczy to jako obdarzyć szczególną łaską, a przez to wyróżnić. Słownik Vine'a ekspozycyjny tłumaczy to jako sprawić, że ktoś znajdzie łaskę. Jeden z lepszych leksykonów Thayera dodaje, że wyróżnić błogosławieństwo. Harito, wyróżnić błogosławieństwo. Poza tym, Harito należy do tej samej grupy czasowników, co na przykład Dulo. Od tego pochodzi słowo dulos, niewolnik. Dulo to jest uczynić niewolnikiem, zniewolić, czyli ktoś coś robi i ktoś zostaje zniewolony. Czyli dikayo, uczynić sprawiedliwym, stąd usprawiedliwić. Uczynić. I mamy harito. Udzielić łaski. Ułaskawić. Obdarzyć łaską. Jak ktoś chce więcej informacji na ten temat, to mówiłem o tym w 163 reformelie. Ktoś ma ochotę sobie tam odpalić i posłuchać. I teraz zwróćcie uwagę. Kodeks palatyński, kodeks Q, to są teksty starołacińskie. tłumaczą kehalitomenę jako gratifikata. I gratifikata byłoby dobrym tłumaczeniem, a z tego względu, że gratifikata jest imię słowem stronie biernej, a więc obdarowana łaską. Problem jest taki, że w tamtym czasie istnieje słowo gratifikor, które jest verbum deponens. To się tak nazywa w gramatyce. Verbum deponens. Verbum deponens ma to do siebie, że przyjmuje formę a strony biernej, ale de facto odzwierciedla stronę czynną. Czyli gratyfikor to jest ktoś, kto nie przyjmuje łaski, tylko udziela łaski. Dlatego gratyfikata mogłaby wskazywać na to, że Maria jest tą, która udziela łaski. zatem Hieronim, przepraszam, musiał stworzyć jakby nowe określenie w języku łacińskim, które by bardziej oddawało znaczenie słowa kecharitomene w sposób właściwy. No niestety nie wyszło mu to za bardzo, ponieważ gracia plena może mieć znaczenie podwójne. Gracia plena jako napełniona łaską, w znaczeniu, że udzielono jej łaski, Ale jeżeli niewłaściwie do tego podejdziemy, no to gracja plena, skoro jest pełna łaski, no to w znaczeniu, że teraz tych łask może udzielać, ponieważ jest pełna łaski, jest napełniona łaską. Jest to niestety problematyczne, ponieważ tak naprawdę w tekście greckim znajdziemy Tylko jedno miejsce, gdzie Jezus jest nazwany pełnym łaski. Pleres charitos. Jest to Ewangelia 1, 14, gdzie czytamy, a słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas i użyliśmy chwały Jego, chwały, jaką ma jedyny Syn od Ojca. Pełne łaski i prawdy, chodzi o słowo. Pleres charitos. Ale jest jeszcze jedno miejsce, gdzie ktoś inny jest nazwany Pleres Charitos i jest to Szczepan. Rozdział 6, werset 8. A Szczepan pełen łaski Pleres Charitos i mocy czynił cuda i znaki wielkie wśród ludu. Zwróćcie uwagę, że za każdym razem, kiedy ktoś jest nazwany Pleres Charitos, to jest ktoś, kto może z tego udzielać teraz innym. Jezus jest Pleres Charitos i udziela łaski. Ale również pleres haritos jest szczepan w tym znaczeniu, że on co prawda nie udziela, nie jest sam sobie łaską jaką jest Chrystus. Natomiast udziela z niej co? Czyni znaki i wielkie cuda pośród ludu. Dzięki temu, że jest pleres haritos. Zatem tu mamy takie podwójne rozumienie. Chrystus jest pełen łaski, ponieważ jest pełnią łaski. Szczepan nie jest pełnią łaski, nie jest odkupicielem, ale jest napełniony łaską. Ale w jednym i drugim przypadku to napełnienie łaską, bo Jezus jest napełniony łaską, jest po to, aby udzielać z tego innym. W przypadku Jezusa chodzi oczywiście o łaskę odkupienia i tak dalej, chociaż Jezus też czynił cuda i znaki. Natomiast w przypadku Szczepana są to znaki i cuda związane z tym, że głosił Ewangelię o Chrystusie. Natomiast Maria nigdzie nie jest nazwana pleres charitos. I ke charitomenem nie oznacza, że coś może ktoś udzielać z tego komuś. Jest prostym stwierdzeniem, że ktoś został obdarzony łaską. Zresztą, w kontekście, jeżeli przeczytamy werset 30, to sam anioł mówi, Znalazłaś łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz syna. Czyni mi sobie sam wyjaśnia, co znaczy kecharitomenę. Niepotrzebna nam papieska mariologia. Do niczego. Niepotrzebna nam mariologia trydentu czy innych soborów. Do niczego. Wystarczy sam anioł, który przychodzi do Marii. Ponieważ on wyjaśnia. Bądź pozdrojony. Awe. Tak? Jak to tłumaczą. Czyli bądź pozdrowiona. Pozdrawia Marię, mówi, że jesteś kecharitomenę, ubłogosławiona, pobłogosławiona przez Boga. Udzielono Ci łaski. Mówi, znalazłaś łaskę. To oznacza kecharitomenę. Znalazłaś łaskę w oczach Boga. Bóg obdarzył Cię łaską. Jaką łaską? Oto poczniesz i porodzisz Jego Syna. Wszystko w tym temacie. Pismo samo się wyjaśnia. Ale jeżeli mamy sola Eklezja, a tu wyraźnie siostra Bruna, konsekwentnie stoi po stronie Sola Ecclesia, to wtedy tak, nie interesuje nas kontekst historyczny wulgaty. Absolutnie. Nie interesują nas błędy. Nie interesuje nas to, że Keharitomene wcale nie oznacza plenagracja. Nie. Nie oznacza łaski pełna. W takim rozumieniu, w jakim oczywiście robi to Rzym, ponieważ tu mamy zewnętrzne dogmaty, pochodzące z tradycji, której nikt nie definiuje, oprócz samego Rzymu. które stają się filtrem interpretacyjnym i w związku z tym mamy problem. Ale to jest problem tak naprawdę Rzymu, a nie nasz. W żaden sposób. I nie jest to nawet problem tego tłumaczenia. Ostatni fragment, krótko. Ale żeby nie trzymać się tylko Matki Bożej i spróbować jakiegoś innego tematu, niekoniecznie takiego wydawałoby się superdrażliwego, to pokażę jeszcze jeden fragment, również z Ewangelii Łukasza, 15 rozdział, wiersz pierwszy. Zbliżali się do Niego, czyli do Pana Jezusa, wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Hamartoloi, grzesznicy. U Hieronima, poniżej, Mamy pekatores. A cóż mamy w tłumaczeniu ekumenicznym? Spójrzmy. Ludzi nieprzestrzegających tory Mojżesza. No to już po prostu poprawność religijna osiąga maksimum. Jak można grzeszników zastąpić takim opisem? Tak to dzisiaj ludzi drażni, że nawet nie można Wspomnieć, że istnieją ludzie, którzy po prostu wybierają zło i źle postępują. To więc odpowiedź myślę jest zupełnie jasna. Ja serdecznie odradzam sięganie do takich rzeczy. Znajdziemy tam przekręcone. Przekręcone, bo myślę, że na tych dwóch przykładach nawet widać jak bardzo jest zmieniona treść. To jest co innego niż napisane w oryginale. A hamartoloj, bo tu jest problem tłumaczenia tego słowa, oznacza, to jest od hamartano, czasownik hamartano, oznacza błądzić, minąć cel, czyli metaforycznie pogwałcić może prawo. No bo to jest to. Więc tak de facto, czy tłumaczenie, że ci którzy nie przestrzegali, czyli łamali, bo jak nie przestrzegasz to łamiesz, prawo Tory Mojżeszowej jest złe? Zasadniczo nie, ponieważ Tora Mojżeszowa uczy Prawa Bożego i każdy grzech jest łamaniem Prawa Bożego, bo tylko Prawo definiuje czym jest grzech. Paweł Apostoł o tym wyraźnie mówi, że Prawo definiuje czym jest grzech. Jeżeli nie mamy Prawa, nie mamy definicji grzechu, nie ma grzechu. Nawet jeżeli grzech jest, to nie można nikogo poświęcać odpowiedzialności, ponieważ nie ma definicji czym jest grzech. Dlatego Prawo sądza w tym znaczeniu, że definiuje grzech. Czym jest grzech. Zatem w jakimś stopniu nie jest to błędne tłumaczenie, choć rzeczywiście tu mogę się zgodzić w pewnym stopniu z siostrą Bruną w Odmaryi, że pewna interpretacja teraz tego może zawęzić bardzo znaczenie tego, że tu chodzi tylko o tych, którzy nie przestrzegali 613 przekazań, ale to wiecie, no my nie musimy przestrzegać, bo jesteśmy pod łaską wobec tego, a no Jezus jest większy, grzech to niekoniecznie musi się z tym wiązać i takie bla, bla, bla. Kwestia interpretacji, nie kwestia samego tekstu, tylko kwestia interpretacji. To tłumaczenie może w pewnym stopniu prowadzić, tu się mogę zgodzić. Oczywiście z tym, aczkolwiek ono zasadniczo w swoim znaczeniu nie odbiega od prawdy, ponieważ ci ludzie, którzy przychodzili, to byli ci, którzy nie przestrzegali Tory Mojżesza. Mali prawo, bo Tora Mojżesza jest tym, co łamiemy, bo prawo jest dane i skodyfikowane przez Mojżesza tak naprawdę i przez to wiemy, co jest grzechem. Ale mimo to nie jest to jakieś super niewłaściwe tłumaczenie. Ono też może być dwuznaczne, ale nie jest to super niewłaściwe tłumaczenie. Problem jest taki, że tutaj ta siostra Bruna od Maryi wskazuje na tłumaczenie ekumeniczne jako na problematyczne. Natomiast zapomina, że to nie jest pomysł współczesnych liberałów katolickich i progresywistów, że zaczęto współpracować nagle z protestantami, również z kościołami liberalnymi, żeby stworzyć jakieś tłumaczenie. Tylko tak naprawdę początki tego tłumaczenia sięgają Jana Pawła II, który wielokrotnie wyrażał się z wielką aprobatą na temat tłumaczenia ekumenicznego. I zresztą dla tych ludzi, dla tradycjonalistów raczej Jan Paweł II nie stanowił problemu. Takiego wielkiego oczywiście jak papież Franciszek. Jan Paweł II jest dzieckiem Soboru Watykańskiego II. To jest fakt. Ale mimo wszystko dla powszechnego kościoła tzw. rzymskiego to osoba Jana Pawła II to jest santo subito, święty natychmiast, jest świętym, więc jakiś to problem może sprawiać ta osoba, a jednak będąc uznany przez kościół za świętego, przez Benedykta XVI, wielkiego tradycjonalistę, no ten papież był zwolennikiem tłumaczenia ekumenicznego, które dzisiaj ta siostra zakonna żydokatolicka krytykuje tak bardzo. Dalej, Prymas Glemp to samo, tak? Również zachęcał. Nie jest to inicjatywa, która powstała poza wiedzą i aprobatą katolickiego, rzymskatolickiego episkopatu Polski. Absolutnie nie. Więc krytyka tego, że jakby to tylko zrobili progresywiści i oni teraz... Nie, to jest katolicki mainstream. Rzymskatolicki mainstream. który oczywiście też współpracuje z mainstream'owymi kościołami protestanckimi. Mam na myśli mainstream na czynie taki liberalny, postępowy, idący w niewłaściwym kierunku. Ale wygląda mi na to, przynajmniej mogę tak to osądzić na dzisiejsze, że również rzymski katolicyzm idzie w tym kierunku. A jak to kiedyś ktoś powiedział, już nie pamiętam, jakiś aktor amerykański, że odnosząc się do konserwatystów, do tych, którzy stoją na straży tych tradycji, starych tradycji społecznych, ale też ortodoksji chrześcijańskiej, że jesteśmy, weźmy nawet tą ortodoksję katolicką pod uwagę, że jesteśmy jak dinozaury i my wyginiemy, już uwymieramy jak dinozaury. Więc myślę, że biorąc pod uwagę instytucjonalny charakter rzymskiego katolicyzmu, gdzie głową jest papież, który decyduje o wszystkim. Jeżeli biskup mu się przeciwstawia, no to biskup za chwilę ląduje nie wiadomo gdzie, w tym znaczeniu, że traci wszystko. pozycję, mieszkanie, tak jak np. było z kardynałem Burke'iem, słynna już historia. A więc jeżeli papież decyduje o wszystkim, no to papież decyduje w jakim kierunku ten kościół pójdzie i ewidentnie widać, że ten kościół nie idzie w tym kierunku w jakim szedł 100 lat temu. Nawet jeszcze po Soborze Watykańskim, dzisiaj on bardzo bierze ostry skręt w lewo. I myślę, że takie głosy jak tej siostry Bruny, która tutaj krytykuje wszystko w świetle tradycji i starych Soborów, to nie będzie odgrywało żadnego znaczenia. Ale to nie jest temat... Na tą rozprawę bardziej chciałem wam pokazać w jaki sposób Kościół Rzymu podchodzi do kwestii autentyczności tekstu biblijnego. Absolutnie jest ignorowana kwestia historyczna, kontekst historyczny, absolutnie jest ignorowana treść, tłumaczenie i tak dalej. To jest nieistotne. Kontekstem nigdy nie musi być wcale kontekst. Kontekstem nie musi być wcale wewnętrzny kontekst Biblii, jej spójność, czy kontekst kulturowy i tego typu rzeczy z Nicim Liben, o którym ten pan w komentarzu, o którym mówiliśmy na początku dzisiaj mówił, pisał. To wcale nie. Najważniejszym kontekstem jest sola eklesja. jest magisterium kościoła, ponieważ ono decyduje, co jest prawdziwe, a co nie, co jest tekstem, a co nie, itd., itd., itd. To jest kwintesencja rzymskiego katolicyzmu. Kochani, na tym dzisiaj kończymy. Dziękuję Wam za wytrwałość i jak Bóg da, zobaczymy się za tydzień.
Reformelia 185: Czym jest sola Scriptura i kwestia autentyczności przekładów świętych
Series Reformelia
Najpierw zajmiemy się komentarzem, który wskazuje na niezrozumienie tego czym w istocie jest sola Scriptura, a czym jest natura Pisma. Choć te dwie rzeczy są połączone ze sobą ściśle, to nie są tożsame. Druga część programu poświęcona będzie obronie właściwego znaczenia tekstu biblijnego na podstawie "natchnionego" przekładu.
Sermon ID | 72625111053836 |
Duration | 1:13:57 |
Date | |
Category | Podcast |
Language | Polish |
Documents
Add a Comment
Comments
No Comments
© Copyright
2025 SermonAudio.