00:00
00:00
00:01
Transcript
1/0
Witam wszystkich w kolejnym odcinku programu Reformelia. Ten jeden z braci przesłał mi, ja nie czytałem tego, znaczy książki nie czytałem, fragment z książki, wydanej przez wydawnictwo Vocatio, autorstwa J.D. Watsona. Do końca nie wiem kim jest J.D. Watson. Próbowałem znaleźć w internecie jakieś informacje, ale one są tak... Jak to powiedzieć? Tak nieliczne, o w ten sposób może powiem, tak nieliczne, że po prostu nic ciekawego nie jestem w stanie o tej osobie powiedzieć. Nie znam tego człowieka. Natomiast wydawnictwo Vocatio wydało książkę i ją sprzedaje pod tytułem Słowo hebrajskie na każdy dzień roku. Inspiracje ze Starego Testamentu. Takie devotional, takie dewocyjne trochę chyba. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo z tego co czytałem też ten fragment. i postanowiłem, że zacytuję wam ten fragment, który mnie najbardziej interesował, ponieważ jest to fragment dotyczący wybrania, ponieważ tutaj autor rozważa słowo wybranie, hebrajskie słowo, które oznacza wybranie. Znaczy te rozważania są, z tego co zauważyłem, bardzo krótkie. Nie są to jakieś długie, szczególnie takie akademickie jakieś rozważania, tych wyrazów, zatem nie ma rdzenia, nie ma tych wszystkich członów, końcówek, to wszystko jest nieistotne, istotne jest tylko samo słowo i jego jakby pobożnościowe też znaczenie, ewentualnie w jakimś stopniu egzegietyczne. I tu jest tak samo z tym wyrazem, ale nie chcę teraz zdecydować całej wypowiedzi, bo ona jest... dużo by nam czasu zajęło, żeby teraz ją analizować, ale ten fragment, który mnie najbardziej zainteresował, ponieważ tutaj zawarł autor trzy myśli. I mówię o tym dlatego, że mówiłem już jakiś czas temu, chyba dwa razy, na temat Biblii NPD. Biblia NPD, czyli Nowy Przekład Dynamiczny, zasadniczo nie jest Nowym Przekładem Dynamicznym, jest tylko parafrazą, pisma, wydane przez przez zasadniczo grupę, która, nie wiem jak to nazwać, podwydawnictwo, wydawnictwo córka, właśnie wydawnictwo Vocatio. Wydawnictwo Vocatio wydało dużo książek, niektóre z nich są całkiem dobre, jak na przykład MacDonald, MacDowell, Apologetyka, między innymi, ale nie tylko. W każdym bądź razie, widać wyraźnie, szczególnie w tej grupie związanej z NPD, podejrzewam, że jest to gdzieś w całym też wydawnictwie, swego rodzaju niechęć do kwestii reformowanych i do nauczania dotyczącego wybrania i przeznaczenia i tak dalej. I autorzy, którzy są wydawani przez wydawnictwo Vocatio, tutaj szczególnie niektórzy, piszą wprost ad vocem, to znaczy piszą w formie polemiki. Odpowiadają na ogólnie rozumiane bardzo pojęcie wybrania. Ja zauważyłem jedną rzecz, I dlatego robimy ten program Studio 1689, ponieważ staram się pokazać wam nie tyle obronę kwestii reformowanych, co chochoły, które ludzie tworzą sobie, ponieważ nie śledzą i nie znają tak naprawdę nauk reformowanych, jakiejkolwiek nauki reformowanych, w znaczeniu, że ani nie odnoszą się do teologów ewangelickich, ani do prezbiteriańskich, ani do baptystycznych, Do kogokolwiek, kto jest reformowany, kto wyznaje teologię reformowaną, naucza teologii reformowanej, zajmuje się apologetyką również od strony reformowanej, to tutaj nie ma żadnych odniesień. Widać wyraźnie, że są to użyte terminy, takie same jak używają teologowie reformowani, ale treść nadana tym terminom jest ściśle, rzecz biorąc, nieadekwatna do tego, co rzeczywiście naucza teologia reformowana i nieraz to pokazywaliśmy w tym programie. I myślę, że nieraz jeszcze pokażemy. I tu jest dokładnie to samo, nie robiłem oddzielnego programu, ponieważ jest to krótki fragment, ale chciałbym, żebyśmy go sobie przeczytali na początek i parę słów po prostu co do tego fragmentu autorstwa J.D. Watsona, na temat wybrania i J.D. Watson pisze w ten sposób. Nauczanie o Bożym Wyborze od lat budzi kontrowersje. Od lat, od wieków tak naprawdę, od praktycznie dwóch tysięcy lat. Więc można powiedzieć, że to od lat. Jak powiemy, że to jest od lat, to stwarza to wrażenie, że to jest jakiś ciąg ciąg polemik, które sięgają może 20, 30 lat do tyłu, to nie tak, żebyśmy nie mieli takiego wrażenia, ponieważ największą w starożytności polemiką z kwestią wybrania przeznaczenia to był pelagianizm. I to sięga, kochani, czwartego, piątego wieku. po Chrystusie, więc są to naprawdę stare, stare rzeczy. Ale kontynuujmy ten fragment. I często jest przedstawiany wypaczony sposób. Oczywiście tu już jest założenie odgórne kalwienieści. To jest wypaczone przedstawienie czym jest wybór Boga. Ponieważ tutaj ewidentnie wyboru Boga nie można kwestionować. Ponieważ jest zapisane to w Piśmie Świętym czarno-białym. Nie można powiedzieć, że cokolwiek Tam jest zapisane, to to nie jest wybór. No jest. Jest to smutne, pisze autor, ponieważ obok przekazu Bożej łaskawości ta informacja niesie w sobie pewność, pokój i stabilizację myśli. Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu. Kochani, w jaki sposób, pomyślmy logicznie, w jaki sposób skuteczność Bożego wyboru, która zależy od nas, miałaby dać nam pewność, pokój i stabilizację myśli. W jaki sposób? Bo jeżeli zbawienie człowieka jest konsekwencją Bożego dekretu, Bożego postanowienia, Bożego wyboru, to wiemy, że Bóg od początku do końca działa wśród swoich wybranych, tak aby oni dostąpili ostatecznie zbawienia. Ponieważ to jest jego postanowienie, jego wola, którą on sam realizuje. I to rzeczywiście, ponieważ Bóg sam to realizuje, ten który jest wszechmocny, może wszystko, jak mówi pismo w wielu miejscach, któż może mu się przeciwstawić, któż może powiedzieć mu co czynisz, albo powstrzymać jego rękę. Czyli nie jest w stanie zatrzymać Bożego działania nikt. to tu możemy mówić o pewności. Możemy mówić o pokoju wewnętrznym, o stabilności, o pewności, o stabilności myśli, że nie musimy zaprzątać sobie głowy teraz i zastanawiać się, czy ja w tym momencie jeszcze jestem zbawiony, czy już nie. Ponieważ opieramy się całkowicie nie na sobie, tylko na Bogu, na Jego obietnicy. Natomiast jeżeli skuteczność zbawienia zależy ode mnie, to w jaki sposób mogę mieć tę pewność, stabilizację i pokój wewnętrzny? No nie mogę mieć. Bo teraz ja się muszę o to wszystko troszczyć i zabiegać. Bo Bóg mi tylko coś udostępnił, a ja teraz muszę to doprowadzić do finału. I teraz pomyślmy, jeżeli człowiek jest grzeszny, skłonny do grzechu, a jego natura jest skłonna do grzechu, to w jaki sposób człowiek miałby doprowadzić swoje zbawienie do końca? W jaki sposób? I teraz ma to rację bytu w systemie kościoła rzymskokatolickiego, gdzie człowiek otrzymuje sakramenty. Szczególnie sakrament pojednania, czyli sakrament, to co nazywamy powszechnie, spowiedzią. To się nazywa sakrament pojednania. Czyli kiedy przez grzech ciężki tracisz łaskę, to możesz ją odzyskać, przystępując do sakramentu. Ale jakim cudem, nie mając systemu sakramentalnego, jesteśmy w stanie, a wiemy biblijnie, że nie ma czegoś takiego jak system sakramentalny. Nie w takiej formie, w jakiej... To nie chodzi o to, że nie mamy absolutnie żadnych ustanowień ani sakramentu, bo mamy chrzest i wieczerze i one też nas karmią duchowo i tak dalej, ale nie służą temu, Czemu służą sakramenty w kościele rzymskim? Biblijnie oczywiście mówię, jeżeli wierzymy w sola skryptura. Natomiast w systemie nazwijmy to protestanckim, bardzo szeroko protestanckim, czyli tu gdzie nie mamy tego systemu sakramentalnego, takiego jak nam oferuje Rzym, czy kościoły wschodnioprawosławne, to w jakim cudem my teraz mamy osiągnąć zbawienie? dopełnić tego, co zaczął Chrystus. Co Bóg nam udostępnił, ale nie zapewnił. Bo w systemie karwińskim, monarchistycznym, Bóg nie udostępnia, tylko zapewnia zbawienie. Natomiast w systemie jakimkolwiek innym Bóg nie może uzapewnić zbawienia. Bo jeżeli jego skuteczność zależy ode mnie, no to nie ma takiej opcji. Zatem ja się muszę teraz gimnastykować całe moje życie, nieważne ile go zostało, a żeby to zbawienie zachować. To prowadzi tak naprawdę nas wtedy do tego typu sytuacji, jakie miały miejsce w III, IV wieku, V wieku po Chrystusie, kiedy rozwija się monastycyzm, asceza, asceci. Właśnie pelagianizm opierał się na ascezie. Pelag już nie dopuszczał do siebie myśli, że cała jego asceza tak naprawdę nie ma żadnej wartości w procesie zbawczym. W tym znaczeniu, że nie nadaje ona samemu zbawieniu żadnej wartości. że owszem, że asceza czy jakiekolwiek umartwienie ma sens i Pismo o tym mówi, ale wtedy, kiedy Duch Święty prowadzi nas w uświęceniu, czyli w upodobnieniu nas do Chrystusa, ale nie w samym procesie zbawczym. Natomiast tutaj jest to konieczne, dlatego w żaden sposób w systemie synergistycznym nie możemy mieć. W żaden sposób. Ponieważ z pokoju, czy pokoju, stabilizacji i pewności, dlatego, że nie mamy do tego fundamentów. Nie mam absolutnie do tego najmniejszego fundamentu. Najmniejszego. Wtedy tak naprawdę wierzymy w pewność zbawienia wbrew rozsądkowi. Wbrew jakiejkolwiek logice. I oczywiście wielu zapewnia, no Pan Bóg ma inną logikę. Naprawdę? My posługujemy się pewnymi zasadami logiki, Dlaczego? Ponieważ zostało nam to dane. Takimi zostaliśmy stworzeni. A po co Pan Bóg nas stworzył takimi? Aby móc komunikować nam swoją wolę wyrażoną w swoim piśmie. Logika języka wyraża się w gramatyce, między innymi, ale to jest logika. Także możemy wnioskować. Jeżeli Bóg nie posługuje się logiką, to mamy chaos. A to rzeczywiście, tego typu wnioskowanie, które tutaj przedstawiał autor, przeczy logice. Zobaczcie. Kiemukolwiek prostemu. Ja nie mówię tu o jakiejś skomplikowanej logice. Nie mówię tu o skomplikowanych sylogizmach. Mówię tu o prostym, zwykłym takim chłopskim wnioskowaniu. Że jeżeli Bóg rozpoczął i sam to kończy, no to Bóg jest Wszechmogący, nikt nie może Mu powiedzieć, co czynisz, nikt nie może powstrzymać Jego ręki i wobec tego On to dokończy. Tu mam pewność. Natomiast jeżeli wszystko zależy ode mnie, no to w życiu tej pewności nie mogę mieć. Więc skąd w ogóle mowa o pewności? I dalej autor kontynuuje. Wiemy, że Bóg przed wiekami wybrał w określony sposób, określony sposób zbawienia. Co to w ogóle znaczy? Że wybrał metodę. To jest to samo, co przedstawiali w interpretacji Listu do Efezjan. Ci panowie, którzy tłumaczyli NPD. Bóg nie wybrał człowieka, Bóg wybrał sposób. No tylko problem jest taki, że list do Efezjan mówi, że Bóg ekseleksa toch mas, nas. Zajmek osobowy, a nie sposób zbawienia. Owszem, Bóg wybrał nas w Chrystusie, znaczy nie ma zbawienia i nie ma wybranych poza Chrystusem. Wszyscy wybrani są w Chrystusie. I skuteczność zbawienia dotyka wybranych dlatego, że oni są w Chrystusie. I to jest jasne. Ale wybranie dotyczy ludzi, a nie metody. Co oczywiście nie wyklucza też sposobu zbawienia jak najbardziej. Bóg dekretuje wszystko. Nie mówi, że dobra wybieram tych ludzi, a potem zobaczymy w jaki sposób to załatwimy sprawę, jeśli chodzi o ich zbawienie. Wiadomo, że jedno pociąga drugie. Ale nie wyklucza. Nie wyklucza. I dalej. I wszyscy, którzy w tym składają zaufanie, należą do Pana. Czyli oczywiście, że każdy, kto ufa w zbawczą mękę Chrystusa, należy do Pana. Tylko pytanie jest dlaczego? Dlaczego ufa? Tutaj autor pozostawia to całkowicie bez odpowiedzi. Po prostu ufa. Ale idźmy dalej. W ogóle też, słuchajcie, jest ciekawe, że w jaki sposób można być wybranym bez osobistego zaangażowania Boga w mój wybór. Czyli wybranie mnie, czy kogokolwiek innego. Bo nie chodzi, że mnie jako mnie, który do was mówi, tylko mnie jako człowieka, ogólnie żywiąc. Jeżeli Bóg wybiera tylko sposób, to Paweł nie ma prawa powiedzieć, że Bóg wybrał nas. Bo Bóg wybrał wtedy sposób. Bóg wybrał... Co to w ogóle znaczy? Znaczy, że było wiele sposobów zbawienia i Bóg siedzi i się główkuje. Co tu zrobić? Czy są jakieś inne metody alternatywne w stosunku do śmierci Chrystusa, do Jego ofiary? No bo jeżeli Bóg wybrał metodę, czy wybrał sposób, to znaczy, że było kilka sposobów, które Bóg musiał analizować. Czyli Bóg nie postanowił od początku, że to będzie droga odkupienia człowieka i jego wybawienia, tylko że były jakieś inne metody i Bóg eliminował je. Pewne metody, no nie wiem, wymyślmy cokolwiek i to wyeliminujemy, a zostawimy tylko i wyłącznie to, co jest najtrudniejsze. Jeżeli były inne metody, dlaczego Bóg nie postanowił zbawić człowieka przy pomocy innej metody? Ja nie twierdzę, że Bóg nie mógł zbawić człowieka przy pomocy innej metody, ale z drugiej strony, jak pomyślmy, jeżeli grzech jest grzechem wobec Boga, i zasługuje na śmierć, bo taka jest sprawiedliwość Boga, to tylko śmierć może odkupić ten grzech, może być zapłatą za ten grzech, prawda? Więc o jakiej alternatywie tu w ogóle możemy mówić w tym przypadku? I teraz zwróćcie uwagę, czyli w ten sposób ci ludzie otrzymują status wybranych, ponieważ wybierają to, co zostało wybrane. Rozumiecie to? Nie ma prostego stwierdzenia, jasnego i prostego stwierdzenia, że Bóg po prostu wybrał. Tak? To jest na chłopski rozum, wynika z Efezjan. Nie, nie, nie, nie, nie. Ponieważ kalwinizm nie może być prawdą. Absolutnie. Wobec tego będziemy komplikować sprawę. Bóg wybrał metodę i teraz każdy, który wybierze tę metodę, staje się wybranym przez Boga. Nie możesz stać się wybranym przez to, że spełniasz warunki. to wtedy możesz być najwyżej zaliczony, zaakceptowany, włączony. Tylko problem jest taki, że jaki warunek miałbyś spełnić? Wybrać. Wybrać wybranie. Rozumiecie? Komplikuje się bardzo, bardzo proste rzeczy, które są w Piśmie Świętym. Naprawdę się komplikuje. tylko dlatego, że musimy, z całej siły musimy afirmować ludzką, autonomiczną, wolną wolę. No ale idźmy jeszcze dalej. Zobaczcie tutaj, co pisze autor. Konkretni ludzie nie są wybierani przez Boga, dlatego że są lepsi od innych. Skąd autor wytrzasnął w ogóle takie stwierdzenie? Ja zauważyłem, że wielu ludzi mówi, kiedy dochodzi do kwestii wyboru, zarzuca, że to wynika z samej chyba natury wyboru, że ci ludzie muszą być w czymś lepsi. Tutaj ukazuje się absolutne niezrozumienie tego, czym jest wybór. Absolutne niezrozumienie. I będę przy tym obstawą. Dlaczego? Dlatego, że nauka o wyborze nie wskazuje na człowieka w żaden sposób. Celem nauki o wyborze i predestynacji człowieka, czyli przeznaczeniu człowieka, jest Boża suwerenna wola, jest ukazanie Bożej suwerennej woli. Jest oddanie czci absolutnie wolnemu w okazywaniu miłosierdzia Bogu, komu chce. I okazania wdzięczności, tylko i wyłącznie. Czyli cała nauka o wyborze jest skupiona na postaci Boga, który jest źródłem, dawcą i dokończycielem zbawienia. Nie jest skupiona w żadnej mierze na człowieku. Tymczasem zwróćcie uwagę, co chodzi po głowie autorowi, człowiek. Punktem wyjścia i docelowym punktem jest człowiek. Bo jeżeli skupiasz się na afirmacji człowieka, to jeżeli musisz w to włączyć naukę o wybraniu, to natychmiast musisz mieć jakieś warunki po stronie człowieka, które zmuszają Boga do wybrania tego, a nie innego. Ale to jest tylko wtedy, kiedy rozumienie wyboru nie jest skierowane absolutnie na Boga, tylko jest skierowane na człowieka, tak jak wszystko inne. Wtedy dochodzi się do takich absurdów. Bo jeżeli moje rozumienie wybrania jest skierowane absolutnie na niezależną wolę Boga, to wtedy warunkiem wybrania jest nic innego jak dobra wola Boga. Czyli nie ma żadnych warunków wybrania. To nie chodzi o człowieka. To nie chodzi o to, co człowiek sobą reprezentuje. Tylko takie jest postanowienie Boga. Bóg wybrał, Bóg postanowił. Wszystko jest skupione na Jego woli. Nie na człowieku. Człowiek jest absolutnie poza obrazem. Człowiek jest tylko biorcą łaski, nic więcej. Natomiast tutaj widać wyraźnie, że dla autora człowiek nie, nie, nie. Człowiek musi być aktywnym współuczestnikiem, musi być indywiduum współdecydującym. Dlaczego? Bo ma świętą, autonomiczną, wolną wolę. Jest suwerenny. Oczywiście, cały czas tak naprawdę fundamentem tego, co ten pan stwierdza, jest założenie i jednocześnie afirmacja ludzkiej woli. Czyli pozycji człowieka. Człowiek jest zdolny do wyboru. Zobaczcie co dalej pisze. Ludzie są wybierani do określonej misji. Oczywiście, że tak. A czy to, że będziemy stali przed Bogiem nienaganni i święci, to to nie jest nasza misja? To nie jest... Misja zakłada cel. Tak? I Bóg sam realizuje tą misję. aby doprowadzić nas świętych i nienagannych przed swoje oblicze. To jest ta misja. I do tej misji Bóg wybiera ludzi, tworzy z nich swój lud, aby stali przed nim święci i nienaganni. Tyle, że powiedzenie, że Bóg nie wybiera indywiduów, że nie wybiera konkretnych ludzi, tylko wybiera jakąś masę i teraz wszystko zależy od Ciebie, to zobaczcie, to tu jest problem z tym, kto jest lepszy, a kto gorszy. Bo jeżeli Bóg ci coś tylko udostępnia, a ty musisz sam wybrać, to jeżeli ty wybierzesz i przez to staniesz się wybranym, ponieważ to ty wybierzesz, nie Bóg cię wybierze, tylko ty wybierzesz, wtedy stajesz się wybranym. To jest dziwne, ale taka jest logika tego tutaj. to wówczas tak naprawdę jesteś lepszy od innych, bo masz bardziej otwarty umysł, jesteś bardziej chłonny, lepiej rozumiesz Ewangelię, masz lepszą relację z Bogiem, bo przecież reszta nie ma tej relacji z Bogiem, która pozwala mu na wybranie Boga, na wybranie zbawienia. Więc de facto w tym systemie, który ten Pan proponuje, ten, który wybiera Boga, musi być lepszy od innych. To nie w kalwiniźmie człowiek jest lepszy od innych, ponieważ kalwinizm jest absolutnie skupiony na doskonałej woli Boga. I wybór kieruje naszą uwagę tylko i wyłącznie na dobrą wolę Boga. Natomiast tego typu system kieruje naszą uwagę na co? Na dobrą wolę człowieka. Tak? A przez to ten człowiek, ten kto wybiera odpowiedzieć w sposób właściwy Bogu, no to musi być lepszy od innych. W jakimś sensie lepszy, mieć lepsze zdolności, lepsze myślenie, bardziej otwarte serce, no cokolwiek wymyślmy. To nie kalwinizm, kochani, prowadzi do takich właśnie absurdów, tylko tego typu myślenie. Niestety. Problem jest taki, że To jest wprowadzanie pewnych systemów zewnętrznych, pojęć, kategorii, terminologii zewnętrznych, filozoficznych pojęć, bo często się oskarża tak naprawdę Kalwinizm, Kalwinizm to jest filozofia. Śmiem i powiem jasno, że absolutnie nie. Dlatego, że podstawy Tego, co nazywamy kalwinizem, czyli teologią reformowaną, jak z auta wzywało. Doktrynami łaski, nieważne, jest kilka nazw na to. Są w Biblii i dowodzimy tego z Biblii. Nie dowodzimy i nie bronimy, nie wyciągamy żadnych argumentów z filozofii. Pewnie by można było, ale nie robimy tego, ponieważ opieramy się na Biblii. Natomiast jeśli chodzi o wolną wolę, autonomiczną wolną wolę człowieka, niestety argumenty musimy ciągnąć z filozofii. Ponieważ nie ma argumentów za wolną wolą człowieka, absolutnie autonomiczną w Biblii. Nie ma. Nie znajdziemy ich. I musimy o tym pamiętać. Pozwólcie, że jeszcze drugiej kwestii, którą chciałbym dzisiaj na krótko się zatrzymać, jest sola skryptura. Już tydzień temu mówiliśmy o wewnętrznym dowodzie biblijnym na wystarczalność Pisań, bo tak naprawdę, co to jest sola skryptura? Żebyśmy dobrze zrozumieli, bo jeżeli nie zrozumiemy dobrze sola skryptura, to będziemy mieć problem. Sola Scriptura nie eliminuje jakiegokolwiek innego autorytetu co do wiary. To znaczy, nie eliminuje autorytetu Kościoła co do nauczania. Nie eliminuje na przykład konfesji, które mogą być autorytetem dla zborów, całych denominacji. Nie eliminuje ich. To nie jest tak, że jak mamy sola skryptura, to wszystko inne wyrzucamy i teraz tylko i wyłącznie cytujemy Biblię. To nie o to chodzi w sola skryptura i nigdy nie o to chodziło. Wiecie, kiedy Luther stanął na Sejmie przed cesarzem, to kiedy mu zadano pytanie, czy odrzuca wszystkie te swoje tezy, stwierdził, że O ile ktoś go nie przekona przy pomocy pisma i argumentów wynikających ze zdrowego rozsądku, czyli logicznych argumentów. Ponieważ papieżom i soborom nie wierzy, bo zbyt często przemawiały przeciwko sobie. Były w sprzeciwień jako wewnętrznym wobec siebie. to on nie może inaczej w tym miejscu stoi, tak? Oczywiście to parafrazuje teraz wypowiedź Lutra, to nie jest dokładny cytat. Ale to jest właśnie sola scriptura. To znaczy, że pismo jest dla nas wystarczalne jako autorytet, jako reguła wiary, tak? Regula fide. Reguła naszej wiary. Jest absolutnie wystarczalne. Tylko pismo wystarcza. Nawet gdybyśmy nie mieli np. konfesji, w przypadku np. baptystów konfesji londyńskiej, to możemy się obejść ewentualnie bez konfesji. Ona jest pomocna i stanowi autorytet wewnętrzny, ale nie taki autorytet jakim jest Pismo. Pismo jest dla nas koniecznym autorytetem, konieczną regułą wiary, ponieważ wynika to z jej wewnętrznej natury, a tą wewnętrzną naturą jest to, że jest Theopneus Tos. Biblia jest stopną stos, pochodzi z Bożych ust. I z tego musimy zdawać sobie sprawę. Także sola skryptura oznacza, że Biblia jest wystarczająca. Nie potrzeba nic więcej. Biblia nie wskazuje na żaden inny autorytet poza sobą. W sprawach wiary. I jest to jasno określone. I teraz problem jaki jest, to jest taki, że ta wystarczalność, o której my mówimy, jest... w jakiejś stopniu musimy argumentować, ponieważ ja uważam, że jest to sztuczny podział. Ale ten podział został ustanowiony i nie został ustanowiony po tej stronie Tybur, a po drugiej stronie Tybur. Na tak zwaną wystarczalność materialną i wystarczalność formalną. Co to znaczy? Kościół rzymsko-katolicki, teologowy, ponieważ w jakiś sposób jest to zawarte też w nauczaniu Soboru Trudenskiego. ale Kościół Rzymsko-Katolicki mówi o tzw. materialnej wystarczalności pisma. Co to znaczy? Że wszystkie zasady wiary, regula fide, wszystkie zasady wiary są zawarte w piśmie w sposób, który się nazywa fachowo implicite albo explicite. Czyli explicite, czyli w sposób jasny i wyraźny lub też implicite, w sposób niewyraźny, ukryty. I teraz Czyli mamy wystarczalność materialną, ale nie mamy wystarczalności formalnej. Co to znaczy? To znaczy, że potrzeba czegoś więcej, żeby właściwie zrozumieć to, co jest w Piśmie. Czyli, że te wszystkie prawdy, które Kościół wierzy, Kościół Żydzko-Katolicki wierzy, one są w jakiś sposób ukryte w Piśmie, ale można je wydobyć z Pisma tylko przy pomocy tradycji. A może tego dokonać nieomylny interpretator jakim jest Kościół. Dokładnie rzecz biorąc magisterium Kościoła. I wtedy rzeczywiście mamy jakby pełnię objawienia. Dlatego formalnie pismo w formie i formule jest niewystarczające. I to jest nauczanie rzymsko-katolickie. Ja osobiście z tym nie zgadzam, a co więcej papież Benedykt się z tym nie zgadzał. Ostatnio gdzieś ukazał się, czytałem fragment w artykułu dr. Zatwarnickiego, tego z którym mieliśmy przyjemność tutaj dyskutować przez dwa odcinki, z jego książką głównie, ale też i z nim samym, ponieważ dr. Zatwarnicki był uprzejmy wystosować filmik jako odpowiedź na to, co tutaj było powiedziane. na temat tego książki. I tenże sam autor, wskazując na papieża, no już teraz zmarłego, papieża Benedykta XVI, wskazał, że papież Benedykt XVI de facto stwierdził, że mówienie o wystarczalności materialnej i niewystarczalności formalnej, tak, czy w ogóle to jest, to jest zwykła tautologia, tak, czyli innymi słowy to się Masło maślane. Tak? To jest po prostu masło maślane. To jest używanie terminów, które tak naprawdę nic nie znaczą. Ponieważ albo pismo jest wystarczające, albo nie. I powiem szczerze, że w tym przypadku akurat ja się z papieżem Benedyktem zgadzam. Albo pismo jest wystarczające i mamy sola skryptura. Albo nie jest wystarczające i mamy sola Eklezja. Jeżeli pismo nie wystarcza, To musi być coś więcej. Albo ktoś więcej, kto powie nam, co jeszcze jest potrzebne. A to w jasny sposób prowadzi do pozycji sola Eklesja. Także kwestia jest tutaj bardzo jasna. I niestety, ja wiem, że to też z racji tego, co mówi Trydent i tak dalej, ponieważ teologowie na posiedzeniu Soboru Trydenckiego nie zgodzili się na partim partim. I wiem też, że papieże to również odzyskali jako konsekwencje tego. Ale również ten podział na to, że pismo jest materialnie wystarczalne, ale formalnie niewystarczalne, jest takim, powiem szczerze, podziałem sztucznym. Jeżeli de facto nie mamy tej wystarczalności materialnej, w Kościele Rzymskim, to mamy problem. Ponieważ postawię pytanie, na jakich fundamentach Kościół Rzymu istnieje? Na jakich fundamentach? Bo jeżeli całe objawienie jest w jakiś sposób zawarte w Piśmie, mimo że trzeba je tłumaczyć przy pomocy tradycji, to daje to nam pewne fundamenty do tego, że jednak mamy jakieś obiektywne źródło swojego własnego funkcjonowania. W takiej formie, w jakiej istniejemy. Natomiast jeżeli tego nie ma, no to na czym się opieramy? Na własnych stwierdzeniach. Czyli wtedy my de facto stajemy się źródłem objawienia. Jako magisterium, jako kościół. I to są konsekwencje tego, co naucza Rzym tak naprawdę. i z czym się zgodzić absolutnie nie możemy. Jest jeszcze jeden taki argument, o którym pozwólcie, że wspomnę. To jest argument kardynała Newmana, słynnego konwertyty. Kardynał Newman służy jako łata na wszystkie problemy Rzymu. Jego teoria. Kiedyś był taki nawet filmik, który pokazywał różne przecieki i ktoś naklejał łatę i na każdej pisał kardynał Newman. To jest mniej więcej w ten sposób Rzym stosuje teorię kardynała Newmana co do rozwoju doktryny. Ale kardynał Newman odpowiadając na argument, że To co mówiliśmy tydzień temu, że dowód wewnętrzny Biblii na wystarczalność istnieje w II Tymoteusza 3,15-17. Głównie 3,16. Ale nie tylko, bo 17 również tam pokazane jest ewidentnie. To jeżeli tak, to Newman twierdzi, że Wobec tego, jeżeli drugi temat EUSA 3.16 dowodzi wystarczalności pisma, to dowodzi więcej niż zakładamy. Dlaczego? Ponieważ jeżeli Paweł mówił o Starym Testamencie, miał na myśli Stary Testament i ponieważ Stary Testament u Pawła jest absolutnie wystarczający, to znaczy, że Nowy Testament jest niechcianym dodatkiem, niepotrzebnym dodatkiem nikomu. To jest argument kardynała Newmana przeciwko II Dymontowcza 3.16 i 3.17. Problem jest taki, że kardynał Newman zawęża pole widzenia bardzo mocno, ponieważ jego argument ma na celu obronę sola Eklesja. więc się skupia na tych fragmentach od strony sola Eklezja. W jaki sposób można ugryźć te fragmenty, tak aby pokazać, że istnieje sola Eklezja. Innymi słowy, jeżeli to jest wystarczalność, to znaczy to jest wystarczalność tylko Starego Testamenta, nie Nowego, z tego jesteście w błędzie. Tylko, że Paweł w żaden sposób nie odnosi się tutaj do zakresu kanoniczności pisma. To znaczy, o co mi chodzi? Chodzi mi o to, że nie odnosi się do tego, jakie księgi wchodzą do pisma. Nie zajmuje się teraz kanonicznością ksiąg w tym fragmencie. Czyli nie zajmuje się tym i nie mówi, że tylko w Stary Testament jest natchniony. Bo to nie jest to, co Paweł chce przekazać w tym fragmencie. Jeszcze raz powtórzę, nie mówi tutaj o liczbie ksiąg, nie zawęża tutaj liczby ksiąg, w ogóle nie dotyka tematu, które księgi, jaki, dlaczego stanowią kanon itd. To nie to interesuje Pawła. Co interesuje Pawła? Paweł przemawia do Tymoteusza jako do duszpasterza w Efezie. I ponagla go, żeby szczególnie w sytuacji, gdzie powstaje wielu nowych fałszywych nauczycieli, głoszących nie ze Słowa Bożego, żeby głosił Tymoteusz właśnie ze Słowa. Ponieważ Słowo jest wystarczające. Gdyż właśnie. gdyż jego natura jest taka, a nie inna. Dlatego Paweł mówi pasagrafe. Każde pismo, które jest częścią pism świętych, każde pismo, które jest częścią zbioru pism świętych, ma naturę theopneustos, czyli wyszło z Bożych ust. I to dlatego jest pożyteczne do nauczania, napominania, wychowywania sprawiedliwości i wykazywania błędów. To co mówiliśmy tydzień temu. Grze argument kardynała Newmana jest strzałem kulą w płot. Ponieważ kardynał Newman spróbuje tutaj ugryźć ten fragment i ugryźć nasz argument, budowany potem, wynikający z Biblii, od strony zakresu kanonu. Tymczasem tu nie ma mowy absolutnie o tym, jaki ma zakres kanon, czego dotyczy kanon. Czy dotyczy starego, czy dotyczy nowego, czy obu testamentów. Nie o tym jest mowa. Mowa jest o naturze słowa, o naturze pism, które są natchnione i w związku z tym o tym, że są wystarczalne aby człowiek Boży był w pełni wyposażony do każdego dobrego dzieła. To jest to, o czym mówi Paweł. Dlatego ten argument kardała Newmana, który jest podejmowany, jest absolutnie bezzasadny. Tak samo, jak moim zdaniem, bezzasadny jest też ten podział na wystarczalność materialną i formalną. Jedna wiąże się z drugą. W jaki sposób pismo może być... No, bo tam są rzeczy ukryte, eksplicite. Ale skąd to wiemy? Skąd to wiemy? Czy pismo o tym mówi cokolwiek? Pismo mówi na swój temat, że jest wystarczalne, że wystarcza. Natomiast ten podział mówi, że nie jest wystarczalne, w tym znaczeniu, że żeby odkryć wszystko, co tam jest, to trzeba czegoś zewnętrznego. Tymczasem pismo wskazuje na siebie. I owszem, są w piśmie fragmenty, które mogą być trudne. Nikt nie przeczy. Nikt nie przeczy. Ale żeby dobrze je zrozumieć, nie potrzeba sięgać zewnątrz. Nie potrzeba sięgać do żadnych innych autorytetów, tylko do samego pisma. Ponieważ pismo nigdzie nie wskazuje na żaden inny zewnętrzny autorytet, który mógłby wyjaśniać cokolwiek, co jest w piśmie. Na koniec, kochani, jeszcze jedna rzecz. Ona dotyczy pewnego wyrazu. Myślę, że warto, żebyśmy się na chwilę zatrzymali, ponieważ jest to coś, z czym my się ścieramy w naszej kulturze i w naszym pielgrzymowaniu tutaj na ziemi. Mieliśmy z tym do czynienia kilka odcinków do tyłu, 10 odcinków, może trochę mniej do tyłu. kiedy analizowałem artykuł doktora Slawika, mówiący o relacji homoseksualizmu i Kościoła, ale bardziej Biblii. I w Piśmie Świętym istnieje takie słowo, jest użyte takie słowo, 1 do Koryntian 6,9, bardzo słynny fragment. Pozwólcie, że cytuję, może to będzie łatwiej wtedy nam wszystkim wiedzieć, o co chodzi. Paweł pisze tak do Koryntian, albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi? Adikoi, tak, niesprawiedliwi. Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łódźcie się, ani ludzie nierządni, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani zniewieściali, ani... I tu jest tłumaczenie homoseksualiści. I tu się zaczyna problem. Ponieważ argument, jest kilka argumentów przeciwko użyciu tutaj słowa homoseksualiści. Oczywiście pierwotnie nie można... Ok, inaczej. Zarzut jest taki, to jest anachronizm. Użycie tego słowa jest anachronizmem, ponieważ to słowo wtedy nie istniało. No rzeczywiście, wtedy nie istniało, ale istnieje dzisiaj. i oddaje to, o czym mówi słowo greckie użyte w tym fragmencie. A mianowicie jest tu użyte słowo arsenokoites. W liczbie mnogiej arsenokoitaj. I kolejny argument, jaki jest tutaj podnoszony, to jest to, że Paweł miał na myśli tych, którzy współżyją, ewentualnie molestują młodych chłopców. czyli w naszej kulturze takich ludzi nazywa się pederastami. Dlaczego? Jednym z uzasadnień, chyba jednym z najważniejszych, jak nie jedynym, przynajmniej nie słyszałem o innych uzasadnieniach, ale możliwe, że są. Oczywiście gdzieś tam też się odnoszą do kultury, ale to jest jakby postronna rzecz. Ale jednym z takich uzasadnień jest, ponieważ w swoim tłumaczeniu Luther Tłumacząc słowo arsenokoites, użył słowa niemieckiego knabenschenda. Knabenschenda oznacza kogoś, kto molestuje chłopca. I rzeczywiście tak jest też zapisane w XV-wiecznym leksykonie grekoniemieckim. W związku z tym, to jest właściwe tłumaczenie terminu, który pochodzi z połowy I wieku. To jest jeden argument. Drugi argument, w sumie to trzeci już argument, jaki jest podnoszony, to to, że w kulturze starożytnej, np. w Rzymie, związki homoseksualne były dozwolone pod warunkiem, że np. obywatel nie był stroną pasywną w takich stosunkach. Zatem de facto chodzi tutaj nie tyle o akt homoseksualny, co o akt dominacji wyrażony przez akt homoseksualny. I że Biblia przemawia przeciwko tej dominacji. Tylko problem jest taki, że wprowadzamy wtedy do Biblii kontekst, na który niekoniecznie Biblia wskazuje. Nie oznacza oczywiście to, że ta dominacja nie była mile widziana i że nie była stosowana. To nie o to chodzi. Chodzi o to, czy Biblia odnosi się do tego, czy też rozumie akt homoseksualny w bardzo szerokim zakresie. Tak więc z jednej strony arsenokojtez, arsenokojtaj na pewno obejmuje również pederastów, ale nie wyłącznie. Czyli nie jest to termin, który wyłącznie odnosi się do ludzi, którzy molestują młodocianych, natomiast na pewno Śmiało to można powiedzieć, ponieważ są też i zewnętrzne dowody na to, a nie odnosi się to w żaden sposób i nie zawęża to tylko i wyłącznie do kwestii problemu aktu homoseksualnego jako aktu wyrażania dominacji nad kimś. Tutaj raczej, jeśli chodzi o 1 Korintian 6.9, kontekstem i punktem wyjścia dla użycia słowa arsenokoites jest słowo pornoi. Zwróćcie uwagę, Paweł mówi, nie łódźcie się ani ludzie nierządni. Pornoi, pornoi to są ludzie uprawiający nierząd w szerokim tego słowa znaczeniu. Jakakolwiek aberracja seksualna podpada tutaj pod słowo pornoi. Więc bawofalscy są tutaj też zaliczeni. Cudzołożnicy, zniewieściali, ani arsenokoitaj. ani arsenokoita. Teraz przede wszystkim przyjrzyjmy się temu słowu, bo ono jest dość istotne, żeby zrozumieć jego znaczenie. Otóż jak przyjrzycie się, to zobaczycie, że temat tutaj słowotwórczy jest KEI. To wyraz KEI, który przed literą TAU, ponieważ mamy literę TAU w końcówce, Zmienia się z KEJ na KOJ. A pochodzi od czasownika KOJTE. Przepraszam, rzeczownika KOJTE. KOJTE to jest miejsce leżenia, łoże, małżeńskie łoże, ale też stosunek płciowy. Jakikolwiek stosunek płciowy. Oraz od czasownika KEJMAJ. położyć się. Również lec w znaczeniu, że jako też stosunek. Do tego dochodzi jeszcze przymiotnik aren, często tłumaczony też jako rzeczownik. Ponieważ tutaj chodzi o męski, więc jako mężczyzna. I końcówka to jest przyrostek TES. Mamy AREN czyli ARSEN, ARSENO, KOI. I teraz TES albo w liczbie mnogiej TAI. Przyrostek TES oznacza ciągłość wykonywania czegoś, ciągłość zajęcia. Czyli ktoś to ciągle coś robi. nie przestaje. To nie jest coś, że my wykonujemy, tylko raz wykonaliśmy, tylko że coś, co zajmuje nam, na przykład, nie wiem, ktoś jest z zawodu policjantem, no to on nie wykonuje tego zawodu tylko raz i już koniec, tylko go cały czas wykonuje. I to mniej więcej wyraża ten przyrostek TES. A zatem dosłownie arsenokoites oznacza ten, który leży z mężczyzną. Ten, który leży z mężczyzną. I jak czytamy to w kontekście, no to zwróćcie uwagę, gdzie jest wymienione to. Bo tak, bo ktoś powie, no ale to co, grzech leżeć z mężczyzną? Dlaczego Paweł się czepia kogoś, kto leży z mężczyzną? Czy nikomu się nie zdarzyło z nas, na przykład na obozie, czy jakimś wyjeździe, nie leżeć obok siebie z mężczyznami, tak? Innymi, którzy uczestniczyli w tym po prostu i spać. No oczywiście, że zdarzało się. Ale nie o tym Paweł mówi. Ponieważ zwrócił uwagę jeszcze raz. Ani nierządni. To jest punkt wyjścia. Czyli niesprawiedliwi, adikoi i nierządni, pornoi. I teraz po tych nierządnych jest cała lista wymienianych. Bałwofalcy, cudzołożnicy i wreszcie arsenokoitaj. Leżący z mężczyznami. Czyli to się mieści w ramach pojęcia pornoi. nieżądni. Zatem odnosi się to, arsenokoites, odnosi się ewidentnie do relacji, nazwijmy to, łóżkowych, czyli do relacji seksualnych, żadnych innych. I ciekawym jest też fakt, że słowo arsenokoites jest de facto biblijnym neologizmem, czyli słowem, które nie występuje nigdzie w tamtym czasie, poza Nowym Testamentem. Czyli niejako zostało utworzone na potrzeby Nowego Testamentu. Ono nie występuje nigdzie w literaturze poza biblijnej aż do VI wieku naszej ery, czy po Chrystusie. Dlaczego tak jest? Ponieważ to słowo wskazuje na bardzo ścisły związek z tym, co zostało zapisane w Księdze Kapłańskim. Szczególnie 18.22 i 20.13. To są znane fragmenty. 18.22. Nie będziesz obcował z mężczyzną jak z kobietą. Jest to obrzydliwość. I tłumaczenie greckie, czyli septuaginta, mówi tak. Mamy arsen, mamy aren i mamy keimai. Czyli te dwa wyrazy, z których następnie Paweł pisząc list do Koryntian, tworzy słowo arsenokoites. Czyli nie będziesz leżał, dosłownie, z mężczyzną, to jest tłumaczenie obcowe, bo to jest sens tego, ale dosłownie nie będziesz leżał z mężczyzną jak z kobietą. Jest to obrzydliwość. Tak? Bde luajgma gar estin. Tak? Obrzydliwość. Jest to obrzydliwość. Tak więc, inaczej, podobnie też jest, bo nie chcę tego pominąć, w kapłańskiej 20.13. Także jeśli mężczyzna obcuje z mężczyzną tak jak z kobietą, to obaj popełnili obrzydliwość. Poniosą śmierć, ich krew spadnie na nich. I znowu słuchamy, kaj de an koj me te meta koj ten genajkos. jeśli jeden leży z mężczyznami innymi, jak z kobietą by leżał. I znowuż mamy te same, mamy Keimai i mamy Aren. Mamy to samo. I z tych właśnie wyrazów dwóch tworzy Paweł wyraz Arsenokoites, leżący z mężczyzną. Ma to absolutnie konotację, powiązanie bardzo ścisłe z księgą kapłańską, z zakazami co do współżycia z osobnikami tej samej płci. I to bardzo szerokiego zakresu. Ale też jak pójdziecie do pierwszego instytutu Timoteusza, rozdział 1, wersety 9-10, to zobaczycie, że Paweł bardzo ściśle wiąże, pisząc to do Timoteusza, bardzo ściśle wiąże arsenokoites z prawem. Zwróćcie uwagę. Dziewiąty werset. Rozumiemy, że prawo nie jest ustanowione dla sprawiedliwego, ale dla nieprawych, żeby osądzać oczywiście. I nieposłusznych, dla bezbożnych i grzeszników, dla niegodziwych i nieczystych, dla ojcobójców, matkobójców i morderców, dla rozpustników, mężczyzn współżyjących ze sobą. Arse non coitai. Handlarzy ludźmi, dla kłamców, krzywoprzysiężców i dla wszystkiego, co jest przeciwne zdrowej nauce. Czyli znowuż Paweł ewidentnie wiąże wyraz arsenokoites z prawem. Czyli de facto z Księgą Kopańską, ponieważ tam mamy na to jasny dowód. Co więcej, kochani, możemy zobaczyć, że te pojęcia dotyczące współżycia między mężczyznami są bardzo szeroko rozumiane i przez Biblię, ponieważ nie ma tam żadnego kontekstu, który by zawęził to znaczenie np. do jakiejś, jak się podnosi czasami argumenty, że chodzi tutaj o kwestię dominacji itd. Przywołuje się kontekst, o którym Biblia nic nie mówi. To nie chodzi o to, że ten kontekst nie istnieje. Pewnie również w tym kontekście tak samo moglibyśmy ujrzeć tego, ale niewyłącznie, nieekskluzywnie. My nie wyłączamy kwestii dominacji przez akt homoseksualny z kontekstu, ale mówimy nieekskluzywnie, czyli niewyłącznie tego dotyczą zakazy biblijne. One są szeroko rozumiane. Zwróćcie uwagę, że hebrajski zwrot, który stoi za tym, czyli Mishkav Zachar, to jest leżący z mężczyzną. To samo, tylko że w języku hebrajskim rabini w swojej literaturze rozumieli bardzo szeroko. Czyli w literaturze talmudycznej nie jest to zawężone do tego, co by chcieli dzisiaj współcześni nasi lewicowi wołk, czy jak ich nazwiemy, oponenci, progresywiści. A co więcej, nawet Józef Flaviusz o tym pisze w swoim dziele przeciwko Apionowi. Tam mówi, że prawo uznaje tylko jeden rodzaj współżycia, który jest zgodny z naturą i jest to współżycie z kobietą, a brzydzi się współżyciem mężczyzn z mężczyzną. To jest komentarz kapłana, kogoś z rodu kapłańskiego. Podobnie zresztą pisze Paweł też Lisie do Rzymian, to co kiedyś cytowaliśmy przy okazji rozważania też artykułu doktora Slawika, werset 27 pierwszego rozdziału. Także mężczyźni, opuściwszy naturalne współżycie z kobietą, tak, czyli to co jest zgodne z naturą, to jest współżycie z kobietą, zapłacili sobie pożądliwość jedni ku drugim mężczyzna z mężczyzną, popełniając waniemne czyny i ponosząc na sobie samych należną za swój błąd zapłatę. Zatem, Kontekstem nie jest tutaj w żadnym wypadku ani jakaś dominacja. ani pederastria, tylko szeroko rozumiane współżycie seksualne mężczyzn. Tym bardziej, że jak zwrócicie uwagę jeszcze na kapłańską 20.13, to zwróćcie uwagę, jeśli mężczyzna zobcuje z mężczyzną jak z kobietą, to obaj popełnili obrzydliwość. I gdyby tu chodziło o dominację, czyli swego rodzaju gwałt na kimś, tak, to Przypatrzcie się jak pismo podchodzi do kwestii gwałtu na kobiecie. Jeżeli kobieta została zgwałcona, to ona nie jest winna. Winny jest gwałciciel. Mówimy tu o gwałcie, nie o pozem małżeńskim współżyciu, tylko o gwałcie. Więc jeżeli mężczyzna zgwałcił mężczyznę, to nie mogą być obaj winni. Winny jest ten, który zgwałcił. Tymczasem tutaj mowa jest, że obaj popełnili obrzydliwość. obaj i poniosą śmierć. Ich krew spadnie na nich, czyli mają absolutnie obaj ponoszą winę. Czyli obaj muszą uczestniczyć dobrowolnie w tym akcie. I do tego odnosi się Paweł Apostol też. Doktor Robert Gagnian, tak mi się wydaje, że tak się powinno wymawiać to nazwisko, w swoim artykule na przykład argumentuje, że gdyby arsenokojtez czy arsenokojtaj miało wskazywać na tych, którzy dokonują molestowania mudocianych, to Paweł mógł użyć tutaj zupełnie dowolnie innych zwrotów, innych terminów. pederastaj, to co my dzisiaj używamy, czyli miłośnicy chłopców, ale też pojdomanaj, czyli ci, którzy są szaleni ze względu na chłopców, czy też pojdowtoroj, owładnięci chłopcami. Te terminy wtedy funkcjonowały, więc Paweł mógł ich użyć. A jednak, zwróćcie uwagę, tworzy absolutnie nowy termin, który ściśle wiąże to, co chcę powiedzieć, z księgą kapłańską, z przepisami prawa. I oczywiście też, nie wiem czy pamiętacie, podnosiliśmy też to, bo dr Sławik to podniósł, ten argument w kwestii samoidentyfikacji, że ta orientacja seksualna nie musi wcale odpowiadać biologicznej płci, ani nawet społecznej. że wynika z tożsamości genderowej i tak dalej. Czyli jak się je postrzegamy. I też dr Ganien w swoim artykule na to odpowiada w sposób jasny i klarowny. Myślę, że warto cytować jego odpowiedź. Nowa wiedza na temat orientacji seksualnej, bo to jest często podkreślane. My mamy dzisiaj lepszą wiedzę, mamy nową wiedzę. Tamci ludzie nie wiedzieli, my wiemy. To nie o to chodzi, co oni wtedy myśleli. Więc nowa wiedza na temat orientacji seksualnej jest również nieistotna. Zarówno dlatego, że starożytni mogli sobie wyobrazić coś na kształt dzisiejszego pojęcia orientacji seksualnej. jednocześnie odłączyć od tego zachowanie, jakie z niej wynika, czyli oddzielić te dwie rzeczywistości, orientację, od samego aktu. To nie jest tak, że oni byli tak prymitywni, że nie widzieli różnicy między jednym a drugim. Oczywiście, że dostrzegali różnicę między inklinacją, chęcią, porządliwością, a aktem. I b. Paweł postrzegał grzech jako wrodzony impuls przekazywany przez przodków, przebiegający przez członki ludzkiego ciała i nigdy całkowicie nie podlegający ludzkiej kontroli. To jest to, według Pana, to jest grzech. Więc jeżeli to jest skłonna grzeszność, to nigdy człowiek nie jest w stanie sam jej kontrolować. Nigdy. Ponieważ ona jest jakby wszędzie w Twoim ciele, wszędzie w ciele człowieka. Więc tego typu argumenty, że my dzisiaj więcej wiemy, więcej rozumiemy, nie możemy tutaj robić tego typu porównań, to dalej jest bezzasadne. Ale to są tylko kilka argumentów, natomiast chodziło mi głównie o to słowo arsenokoites. Żebyśmy dobrze rozumieli to słowo arsenokoites, ponieważ zetkniecie się na pewno, na jakimś etapie, z argumentami przeciwko takiemu rozumieniu słowa arsenokoites, czy arsenokoita i liczba mnoga. Że to nie o to chodziło, to chodziło o pederastów albo tam o coś jeszcze innego, o dominacji i tak dalej. Żebyśmy zrozumieli, że to nie o to chodzi, że Paweł w jasny sposób pokazuje nam o co chodzi, tak? Tworzy zupełnie, chociaż mógł użyć innych wyrazów, tworzy zupełnie nowy termin, który jest ściśle powiązany z Księgą Kapańską, czyli z Kodeksem Świętości. W prawie. z kodeksem świętości, który mówi wyraźnie o odpowiedzialności za uczestniczenie w akcie homoseksualnym, o odpowiedzialności przed Bogiem, grzesznej odpowiedzialności przed Bogiem, za którą zapłatą jest śmierć. I w prawie żydowskim oczywiście ona była egzekwowana natychmiast, natomiast w Nowym Testamencie ona jest odłożona o ile nie ma pokuty i nawrócenia, jest odłożona na czas sądu ostatecznego. Na czas, kiedy Chrystus będzie sądził wszystkich. Zatem o tym musimy też pamiętać i nie dać się omamić właśnie tego typu argumentom, które nie mają żadnego uzasadnienia w samym tekście. Ponieważ arsenokoites czy arsenokoitai istnieje w szerszym, czy funkcjonuje w szerszym kontekście słowa pornoi. nierządnicy, tak, ci, którzy dokonują nierządu, czyli grzeszą seksualnie, tak, to o to chodzi i musimy o tym pamiętać. Okej, kochani, tyle na dzisiaj. Trzy tematy, wiem, że one są takie dosyć ciężkie, ale mam nadzieję, że że dotrzymaliście do końca. Z tym wszystkim, którzy dotrzymali, dziękuję. Dziękuję wszystkim za uwagę i jak Bóg pozwoli, zobaczymy się za tydzień.
Reformelia 182: W tekście nie ma "sola"!!!
Series Reformelia
Dzisiejszy odcinek rozpoczniemy krótką refleksją nad pewną definicją wybrania, następnie przejdziemy do argumentu przeciwko sola Scriptura a na koniec przestudiujemy znaczenie słowa "arsenokoitai" z 1Kor 6:9
Sermon ID | 719251734451523 |
Duration | 1:03:46 |
Date | |
Category | Podcast |
Language | Polish |
Documents
Add a Comment
Comments
No Comments
© Copyright
2025 SermonAudio.