00:00
00:00
00:01
Transcript
1/0
Witam wszystkich w kolejnym odcinku programu Reformelia. Kochani, pozwólcie, że zostaniemy dzisiaj cały czas jeszcze w temacie Pisma Świętego i Jego Autorytetu, ponieważ W poprzednim tygodniu na Facebooku, na swoim profilu Rafał Hechelski, zapewne znacie, być może większość z was przynajmniej, tak mi się wydaje, powinna go znać. Rafał wraz z kilkoma innymi osobami prowadzi kanał Żyjesz Tylko Raz na YouTubie. i na swoim profilu na Facebooku udostępnił taki króciutki fragment podcastu, nie pamiętam imienia, Przemek Górczyk chyba się tak ten pan nazywał, ten w czapce i w takich tatuażach, tak mi się wydaje, ale nie jestem pewien, na 100% nie powiem. W każdym razie on tam prowadzi taki cykliczny podcast i zaprasza różnego rodzaju gości do tego podcastu. i gościem tego pana był profesor Andrzej Kobyliński. Profesor Andrzej Kobyliński jest etykiem i filozofem, pracownikiem Uniwersytetu kardynała Stefana Wyszyńskiego i jest też duchownym rzymskakatolickim, jest księdzem rzymskakatolickim. Ciekawe jest bardzo, to myślę, że z tego powodu też właśnie Rafał udostępnił to dla szerszej publiczności, ten fragment. Ja postanowiłem, że obejrzę sobie ten podcast. Nie zdążyłem go celuśnikiego obejrzeć, ale sporą część tego podcastu widziałem. Tam jest o tyle fajnie, że można sobie tematycznie też przejrzeć. Jest taki podział na takie rozdziały jakby. Można też znaleźć ten konkretny fragment, który zaprezentował Rafał na swoim profilu facebookowym. Ja postanowiłem troszeczkę, jakby odrobinę to poszerzyć, ponieważ został tam użyty pewien argument, który jest użyty trochę wcześniej i żeby zrozumieć ten argument trzeba zrozumieć to, co profesor Kobyliński mówi odrobinę wcześniej. On też tego argumentu używał prawie na samym początku, tam go niejako definiuje podstawy tego, ale to jest jakby nieistotne. ponieważ ta definicja z jego strony tak naprawdę niczego nie wyjaśnia i dopuszcza wiele różnego rodzaju interpretacji tej definicji. Także tutaj jakby nic, nie ma wielkiej szkody, jeżeli ktoś tego nie obejrzał od początku, a ogląda to tylko fragmentarycznie w jakimś jednym miejscu, ponieważ prof. Koboliński tak odpowiada na konkretne pytania. W wielu rzeczach posługuje się socjologią, różnego rodzaju badaniami. To jest coś dość ciekawe. Można posłuchać to, co on mówi o pewnych zjawiskach, które oczywiście jako zjawiska społeczne podlegają badaniom społecznym i to jest dzisiaj norma. W czasach np. lutra czy wcześniej nikt nie dokonywał tego typu badań społecznych. Dzisiaj to jest normalne. a w ten sposób analizuje się zachowania społeczne. Więc on się powołuje tutaj na wiele, wiele tego typu badań, chcąc jakby dokonać interpretacji otaczającej na rzeczywistości. Ale przy okazji też pojawiają się argumenty, które w jakiś sposób pokazują jego światopogląd. I to co ciekawe jest, że jakby miał być szczery ze wszystkimi, to bym powiedział, że światopogląd, który reprezentuje profesor Kobyliński, który staje się dzisiaj ze względu na papieża Franciszka w kościele rzymsko-katolickim coraz bardziej powszechny i ze względu na postępującą sekularyzację coraz bardziej powszechny w Polsce. I tego typu katolicyzm, podobnie jak i luteranizm tego typu, jest łatwy do zaakceptowania przez ludzi, którzy nigdy nie doświadczyli nawrócenia w swoim życiu, nigdy nie doświadczyli Nowego Narodzenia. Ale co jest ciekawe, to jest to, że gdyby profesor Kobyliński np. wyraził swoje poglądy powiedzmy 500-400 lat temu, to prawdopodobnie zostałby uznany za heretyka i spalony na stosie przez jego własną instytucję. Za to, co mówi. A dzisiaj to naprawdę nie wywołuje żadnego szoku już. Nawet pośród tradycjonalistów, jak macie ochotę, możecie sobie pooglądać różnego rodzaju filmiki, które publikują tradycjonaliści katolicy. I zobaczycie, że choć oczywiście z głębi serca przeciwstawiają się tego typu narracji, jaką ma prof. Kobyliński, to nie są niczym już zaskoczeni. To już jest wewnętrzna walka w tym kościele z tym, co jest, nie chcę powiedzieć konieczne, ale co jest nieodwracalne. I prof. Kobyliński, tak samo jak dr Slawik, w nurcie, że tak powiem, szeroko rozumianego protestantyzmu, reprezentuje. Więc to co mówiliśmy poprzednim razem o dr Slawiku, de facto będzie również adekwatne do, w pewnym stopniu oczywiście, ponieważ pewne różnice są ze względu na autorytet. Jakiemu podlega dr Slawik, a raczej nie podlega, czy też dyskwalifikuje ten autorytet, a jakiemu podlega prof. Kobyliński, jako duchowny rzymskokatolicki. I chciałbym, żebyśmy obejrzeli sobie dwa krótkie fragmenty i chciałbym się do tych fragmentów odnieść. Żebyśmy zrozumieli istotę problemu, ponieważ jakby nie patrzeć, kochani, nawet jeżeli nie identyfikujecie się z rzymskim katolicyzmem, choć myślę, że przynajmniej część widowni tego programu zapewne stanowią, przynajmniej nominalni, albo rzymscy katolicy, albo przynajmniej katolicy, którzy być może już nie są sercem i umysłem w katolicyzmie, ale dalej jeszcze są tam a z różnego rodzaju, z różnych powodów. Dalej jeszcze uczęszczają na bożeństwo i tak dalej. Więc to szczególnie jakby adresuje do nich, ale to nie zmienia faktu, że my wszyscy jako ludzie, którzy identyfikują się z chrześcijaństwem, które jest po drugiej stronie Tybru, to kościół rzymsko-katolicki jako kościół w dużej, w ogromnej mierze większościowej w tym kraju. Praktycznie hegemo. w tym kraju, ciągle jeszcze, pomimo tych wszystkich turbulencji, które teraz przechodzi, to my żyjemy w tym kontekście. I mówię o tym dlatego, że możemy też zobaczyć pewne ciągoty w protestantyzmie, szczególnie w kościołach które same nawet się nie identyfikują jako protestanckie, tzw. kościoły charyzmatyczne, wiele z nich się nie identyfikuje jako protestanci, identyfikują się jako jacyś chrześcijanie, mają ciągoty ekumeniczne do tego, aby stanąć w jednej, ramię w ramię z rzymskim katolicyzmem, uznać, że rzymski katolicyzm głosi tą samą Ewangelię. I teraz pojawia się problem, którą Ewangelię? bo zaczynamy dostrzegać, że... Nagle i tu niektórzy oczywiście tradycjonaliści obwiniają protestantyzm, ale to raczej powinni podziękować swoim wewnętrznym procesom, bo przecież kontrreformacja Trydent zabezpieczył, przynajmniej starał się zabezpieczyć pewne rzeczy przeciwko reformacji, więc raczej te procesy, które się odbywają to nie są procesy ze względu na protestantów, że protestanci teraz tam grzebią paluchami i coś tam robią, tylko to są procesy wewnątrz tego kościoła. naturalne ze względu na to, w jaki sposób... ze względu na autorytet, o którym zaraz będziemy mówili. Ale chciałbym, żebyśmy najpierw obejrzeli jeden fragment, odnieśli się do argumentów tego fragmentu, które zostały tam postawione w tym fragmencie, po czym przejdziemy do kolejnego, wtedy będzie łatwiej nam zrozumieć ten główny fragment i tę główną wypowiedź, na którą chciałbym się skupić. Wypowiedź rzeczywiście profesora Koblińskiego. Trudniejszy, twardszy orzek do zgryzienia to jest to co się dzieje w obrębie chrześcijaństwa, czyli ten koktajl religijny, podział na 55 tysięcy różnych denominacji i do tego jeszcze bratobójcza wojna w samym już kościele katolickim. gdy chodzi o starcie potężne frakcji konserwatywnej i frakcji liberalnej. Także wojnę religijną mamy i w chrześcijaństwie globalnym między różnymi denominacjami i w samym katolicyzmie, gdy chodzi o potężne starcie między frakcją liberalną i frakcją konserwatywną. Umownie możemy powiedzieć zwolennicy papieża Franciszka i zwolennicy papieża Benegda XVI Ratzingera Tak mniej więcej się profiluje katolicyzm globalny, gdy chodzi o skrzydło konserwatywne i skrzydło liberalne. Zwróćcie uwagę po pierwsze na ten argument 55 tysięcy denominacji. Ten argument już wielokrotnie był refutowany i przeze mnie i też przez wielu, wielu innych ludzi, to o wiele mądrzejszych ode mnie, a wskazywany na błąd, ponieważ ten argument wziął się tak naprawdę z niezrozumienia czym w protestyzmie jest denominacja. I skupia się uwagę na podziale de facto administracyjnym bardziej, niż na podziale, który wynika rzeczywiście z takich różnic, które mogłyby w jakiś sposób prowadzić wojnę międzydenominacyjną. Otóż problem ten szczególnie w przypadku apologetów katolickich, ale też nie tylko, bo tego typu mówców wynika z tego, że próbują patrzeć na protestantyzm przez pryzmat ciągle eklezjologii katolickiej. Że Kościół to jest jakaś instytucja, która tworzy pewną całość, zorganizowaną całość, również administracyjnie. W związku z tym np. Kościół Rzym katolicki, pomimo tego, że wewnętrznie a jest społecznością społeczności, że tak powiem, czy choćby ze względu na liturgię, ponieważ mamy różnego rodzaju tzw. kościoły wewnętrzne w kościele katolickim, które się różnią, są to kościoły wschodnie głównie, ale nie tylko, czy różnego rodzaju ruchy, które powstają. czy nawet zakony i tak dalej, czy zgromadzenia, które tam są, to jednak jest taka ogólna rama, która to wszystko otacza, zespala i to się nazywa kościół rzymskokatolicki ze swoją hierarchią na czele. I trochę przez ten pryzmat patrzy się na denominacje protestanckie, gdzie protestanckie denominacje nie funkcjonują w ten sposób. Nie mają swoich papieży. Głównie denominacje protestanckie, mówię głównie, bo nie wszędzie tak jest, ale głównie denominacje protestanckie to są zrzeszenia zborów. Na przykład w baptyzmie. W baptyzmie denominacja, jakakolwiek denominacja, to jest unia baptystyczna. To jest zrzeszenie zborów, które de facto są niezależne. I gdyby zbory baptystyczne nie chciały się zrzeszać, to każdy z nich stanowiłby denominację sam dla siebie. Dlaczego tylko 55 tysięcy? Można powiedzieć o wielu, wielu więcej denominacjach. Jeżeli się nie boimy słowa denominacja i jeżeli właściwie je rozumiemy w kontekście protestantyzmu, bo jeżeli zaczniemy narzucać eklezjologię rzymskatolicką i to rozumienie protestantyzmowi i rozumienie hierarchiczne struktury Kościoła i administracji Kościoła tak samo, no to wówczas mamy problem, bo to wtedy wynika, że mamy 55 tysięcy sekt zwalczających siebie nawzajem. A to nie jest tak. Jest wiele denominacji prezbiteriańskich, jest wiele denominacji baptystycznych, jest wiele denominacji luterańskich, jest wiele denominacji reformowanych itd. Niemniej, większość, bo nie mówię, że wszystkie, większość z nich zachowuje podstawy pewnej jedności, którą ja bym zakwalifikował jako augustynowe necessaris, czyli to co jest najbardziej konieczne, czyli pięć sola, bo to określa tak naprawdę czym jest Ewangelia, I w jaki sposób Ewangelia odnosi się i do Kościoła, i do każdego z nas indywidualnie. Czyli sola gratia, tylko łaska. Sola fide, tylko wiara. Solus Christus, tylko przez Jezusa. Sola scriptura, tylko pismo. I soli do gloria, tylko Bogu jednemu chwała. I to są najbardziej podstawowe rzeczy, które łączą. To są te necessaries. Potem wiele kościołów łączy się lub dzieli się w pewnej interpretacji ze względu na soteriologię, np. Arminianie, reformowani itd. Ale wielu zborach baptystycznych Arminiani i reformowani stoją ramię w ramię. Także to nie jest tak, że możemy powiedzieć, że w protestantyzmie istnieje 50-50 tysięcy sekt, które między sobą walczą i się biją. Ponieważ na jaki kościół byśmy nie spojrzeli, to przynajmniej w tych najbardziej istotnych rzeczach mamy pewną jedność, tak fundamentalną jedność. Natomiast w tych rzeczach, które Augusty nazywa dubis, czyli do których można mieć pewne wątpliwości, tutaj zachowujemy pewną wolność. Tak uznajemy, że okej, że nie każdy musi się ze mną zgadzać, co do każdej jednej kropeczki, którą ja interpretuję. I to jest ta wolność w protestantyzmie, ale ona nie zakłada wojny, zakłada dyskusję i wszelkiego rodzaju dyskusje są prowadzone i jak najbardziej wewnątrz zborów i wewnątrz denominacji protestanckich, czy pomiędzy denominacjami są prowadzone. Może nawet nie tyle pomiędzy denominacjami, co pomiędzy tradycjami, o w ten sposób powinienem powiedzieć, bo denominacja de facto to jest kwestia administracyjna. a nie kwestia teologiczna, raczej tradycja, czyli tradycja luterańska, tradycja kontynentalna reformowana, anglikańska itd. Tu dochodzi do pewnych dyskusji, ale też jest na tyle dużo podobieństw teologicznych, że w wielu miejscach nie mamy problemu aż takiego, jak by się wydawało po tym, co przedstawia tutaj profesor Kobyliński. A druga sprawa, ciekawe jest też to i przynajmniej szczere ze strony profesora Kobelińskiego, że przyznaje do tego, bo większość hierarchów kościoła rzymskiego się do tego nie chce przyznać i oficjalnie absolutnie nie ma czegoś takiego, to jest jednak zewnętrzny podział w kościele. Ja zawsze mówiłem o pewnej wojnie buldogów pod dywanem za fasadą Bazyliki św. Piotra. Takie fasada Bazyliki Świętego Piotra i te wielkie ogromne ramiona, kolumnady. One wykazują, że Piotr czeka z otwartym sercem i te ramiona są takie otaczające, przyjdźcie do mnie wszyscy. A problem jest taki, że za fasadą gryzą się buldogi to pod dywanem, tak żeby tego nie było widać. Ale dzisiaj ten konflikt jest coraz mocniejszy i coraz mocniejszy i coraz mocniejszy. I rzeczywiście to co profesor Kobyliński nazwał frakcja Benedykta i frakcja Franciszka. tradycjonaliści kontra liberałowie. Frakcja Benedykta to są tradycjonaliści. Frakcja Franciszka to są liberowie. Kto ma papieża po swojej stronie to i tak wygra, bo dlatego, że papież wyda edykty, bulle, postanowienia i cała reszta będzie nagle się okaże heretykami i schizmatykami. Ale to jest właśnie to, do czego odwołuje się Luther, że papieże przeczą sobie. To jest właśnie problem autorytetu ludzkiego. Jeżeli mamy ludzki autorytet i opieramy na nim wszystko, na ludzkim autorytecie, nawet jeżeli to jest tylko urząd, to mamy problem. Ponieważ widzimy wyraźnie, że dwóch papieży, którzy zazębiają się czasowo, ponieważ Benedykt żyje, kiedy Franciszek przejmuje swoją pozycję po nim, przyjmuje urząd. Jednak absolutnie to są dwa różne światy i dwie różne tradycje wewnątrz katolicyzmu, tradycje teologiczne. Tej dyskusji, o której zaraz będzie mówił profesor Kobyliński, nie byłoby w Kościele Żydów Katolickim, gdyby nie papież Franciszek i jego podejście do teologii, do ludzi, którzy nie definiują się jako katolicy, rzymscy katolicy i tak dalej. I teraz drugi filmik, który chciałbym, żebyśmy obejrzeli, ponieważ on jest bardziej istotny, to jest ten fragment, który właśnie Rafał Kachelski udostępnił. I chciałbym, żebyście się wsłuchali w argumenty profesora Kobylińskiego. I odnalezienie się w tym tyglu, w tej wojnie wewnątrz kościelnej czy wewnątrz chrześcijańskiej nie jest łatwe, ponieważ to się łączy z bardzo trudnymi pytaniami, które stają w ostatnich tygodniach, gdy chodzi o katolików. Jak błogosławić i gdzie związki jednopłciowe. W Niemczech już to jest praktyką codzienną. Jak to będziemy robić w Warszawie czy w Krakowie. A będziemy robić? No to jest kwestia czasu, jak to uregulujemy. A to nie jest tak, że Biblia zabrania robić takich rzeczy? Na Pismo Święte powołują się twórcy tych wszystkich 55 tysięcy różnego rodzaju denominacji. Którzy inaczej interpretują. Pismo Święte można na tysiące sposobów różnie interpretować. W związku z tym to kryterium Pisma Świętego właściwie ono niewiele nam tutaj tłumaczy. Ok, nie wiem na ile się słuchaliście wypowiedź profesora Kobelińskiego. Pytanie, które stawia prof. Kobeliński to jest nie czy błogosławić związki jednopłciowe. Jeszcze raz powtórzę, to się wiąże z papieżem Franciszkiem, z jego dyrektywami ostatnimi. Tylko kiedy i w jaki sposób mamy błogosławić związki jednopłciowe. Tydzień temu rozważaliśmy sobie fragment z listu do Rzymia. Oczywiście tak samo możemy rozważać też fragment z pierwszego listu do Korynta, z rozdziału szóstego. Gdzie ewidentnie praktyki homoseksualne są postawione, przedstawione, może w ten sposób, postawione w jednej linii z innymi, ale przedstawione jako grzech. I ostatnio nawet słuchałem takiego krótkiego fragmentu, ponieważ nie miałem za bardzo czasu, takiej debaty, to nawet nie była debata, to było Towarzystwo Zajmę Doracji, które tam było zebrane. A gdzie była mowa o właśnie, tak mniej więcej, próbowano się wstrzelić w list do Koryntian. I dla mnie śmiesznym jest argument, no bo przecież ten grzech stoi obok takich grzechów jak złodziejstwo czy inne. To to jest powód do dumy i chluby? Naprawdę, to jest bardzo kiepski argument. No ale jak się nie ma argumentu, no to się próbuje strzelać czym się ma. No i takie właśnie wychodzą potem efekty. Ale tutaj zwróćcie uwagę, małżeństwo jest od tego oddzielone, niby w jakiś sposób jest oddzielone, ale jaka jest różnica de facto między pobłogosławieniem małżeństwa, a pobłogosławieniem związku jednopłciowego? de facto. Co stanowi różnicę? No bo małżeństwo, to jest tylko nazwa. To jest tylko nazwa, ale w praktyce ten związek, jeżeli zostanie pobłogosławiony, zostanie usankcjonowany. Jeżeli pobłogosławimy związek jednopłciowy, to go usankcjonujemy i ci ludzie wtedy żyją, ponieważ Kościół ich pobłogosławił, więc oni żyją według tego, co Biblia nazywa grzechem. Co Biblia mówi, że jest konsekwencją, pierwszy rozdział liczy do Rzymian, konsekwencją de facto odrzucenia Boga. Czyli zmiany w ludzkiej naturze, która jest wynikiem grzechu. Czyli pobłogosławienie to jest usankcjonowanie grzechu. Według Biblii. Oczywiście. Natomiast tutaj to jest już, w Niemczech się to dzieje i zobaczcie. Co to w ogóle jest za argument, że w Niemczech się to dzieje? W Niemczech się różne rzeczy działy. Z Niemiec wychodziły dobre rzeczy i złe rzeczy. Od czasów Lutra trzeba powiedzieć szczerze, to później już wychodziły tylko same, chyba tylko... No nie, no dobrze, parę osób wyszło tam, właściwie. Ale teologia liberalna, produkt niemiecki, początkowo, Schleier-Macher, tak? Dzisiaj, ta tak zwana w katolicyzmie synodalność, no to widzimy do czego to prowadzi, już nie dość, że w tym momencie rzymski katolicyzm jest gdzieś w jakichś w jakiejś dżungli bez wyjścia, jeśli chodzi o Ewangelię, to jeszcze bardziej prze w kierunku czegoś, co absolutnie wyeliminuje jakiekolwiek resztki, by pozostały tej Ewangelii w tym Kościele. Naprawdę. Prze w tym kierunku. Bardzo mocno. Więc tego typu rzeczy... Przykład. Jakoś też czytałem to w tamtym tygodniu. Papież Franciszek zaprosił na obiad dla ubogich, no ubogich. I wyobraźcie sobie, że nagle pomiędzy ubogimi znajdują się osoby, zaproszone osoby transpłciowe. Co ma wspólnego ubogi z transpłciowością? I okazuje się, że te osoby transpłciowe zostały posadzone bardzo blisko papieża, po czym wypowiadają się na łamach czasopis i tak dalej, że one w ten sposób czują miłość i akceptację Kościoła. Ale w jakim... Słuchajcie, miłość i akceptacja Kościoła jest dla braci i sióstr, którzy są zbawieni, którzy są nowonarodzeni. Miłość Kościoła jest też dla świata, ale to jest miłość, której niesiemy Ewangelię, wezwanie Boga do nawrócenia się i do wiary w Chrystusa. To jest miłość Kościoła do świata. Natomiast miłość wewnętrzna Kościoła oczywiście zakłada akceptację i tak dalej, ale tu mówimy o czymś zupełnie innym. Tu mówimy o ludziach, którzy nie spełniają żadnego kryterium nawrócenia. Żyją w swoim grzesznym stanie. I oni są akceptowani, zapewniani o miłości, pomimo tego, że tak naprawdę według, znowuż, Biblii, określają siebie jako ci, którzy idą prostą drogą ku zatraceniu. Ponieważ oni nie znają, nie widzą i nie są częścią królestwa. Absolutnie. Ale dla profesora Kobelińskiego to już jest tylko kwestia czasu, kiedy w Polsce również to nastąpi. Znaczy, to nawet już nie jest teraz kwestia dogmatów katolickich, bo ten Pan w tym momencie zadaje bardzo istotne pytanie. A co na to Biblia? Ponieważ pierwszą rzeczą, jaka przychodzi laikowi na myśl, to to, że Kościół chrześcijański jest w jakimś stopniu zobowiązany tym, co jest zawarte w Słowie Bożym, czyli w Biblii. To przychodzi każdemu na myśl, każdemu człowiekowi. Skoro czytacie Biblię na mszach, skoro okazacie lekcjonarze, skoro kadzicie i obnosicie z wielkim szacunkiem ewangeliarze, no to w jakiś sposób jesteście zobligowani tym, co jest zawarte w Biblii. I co w odpowiedzi słyszy ten człowiek, od profesora Kobylińskiego, który, przypomnę, jest duchownym rzymskokatolickim, a więc odprawia również mszę i czyta publicznie słowo. Otóż, zamiast czegokolwiek innego, to słyszy, że no wie pan, na Biblię to powołują się ci twórcy 55 tysięcy denominacji. Pamiętamy, jaki był argument tych 55 tysięcy denominacji. Praktycznie jest to ho-ho, stworzony na potrzeby apologetyki rzymsko-katolickiej, który jest absolutnie bez żadnej wartości. Absolutnie. I w żaden sposób nie uderza w sola skryptura. W żaden sposób nie uderza. Tylko wykazuje ignorancję tych, którzy ten argument stawiają. Ponieważ ten argument, jeszcze raz powtórzę, jest postawiony na bazie eklezjologii rzymsko-katolickiej. Nic więcej. absolutnie ignorując jakiekolwiek teologiczne twierdzenia, czy eklezjologiczne twierdzenia ze strony kościołów protestanckich. Choćby nawet tego podziału na Kościół niewidzialny i niewidzialny. Luter wyraźnie dzielił Kościół na widzialny i niewidzialny. Baptyści dzielą Kościół na widzialny i niewidzialny. Prezbyterianie dzielą Kościół na widzialny i niewidzialny. Ewangelicy reformowani dzielą Kościół na widzialny i niewidzialny. Dlaczego? Dlatego, że Kościół niewidzialny jest sumą wszystkich wybranych bożych. Ale Kościół widzialny organizuje się. zbory, te ze sobą współpracują i tworzą denominacje. Może być nawet kilka denominacji jednej tradycji na terenie jednego kraju. W czym to przeszkadza? W niczy. Czy to tworzy podziały? Nie. Czy bracia mogą się między sobą wymieniać? Czy pastorzy z jednej nominacji mogą w innej nauczać? Oczywiście, że tak. Oczywiście, że tak. Zatem jeszcze raz powtórzę, ten argument jest pustym strzałem. Jest ślepakiem ze strony rzymskiego katolicyzmu. Niczym więcej. I tym argumentem jednakowoż posługuje się etyk, powtórzę, etyk i teolog. No bo z racji tego, że jest księdzem, jest teologiem. Skończył seminarium. To, że jest filozofem dzisiaj, no to widać chyba przytłoczyło bardziej teologię. Nie mniej teologiem jest. Z racji wykształcenia w seminarium duchownym. Więc teraz ten teolog i filozof powołuje się na pusty argument, całkowicie pozbawiony jakiegokolwiek znaczenia, po to, żeby zdyskredytować autorytet pisma. Czyli ponieważ, jak on to powiedział, ponieważ pisem można interpretować na tysiące różnych sposobów. Słucham? Przecież to Grzegorz Wielki, papież Rzymu, biskup Rzymu. Był jednym z tych, którzy stwierdzili, że scriptura sacra sui ipsis interpress. Prawda? Że Pismo Święte interpretuje samo siebie. I teraz nagle przedstawiciel tego kościoła mówi, nie, w sumie można interpretować jak kto chce. Widzicie? 55 tysięcy sekt, każda interpretuje inaczej. Jest to kłamstwo, jest to nieprawda. Jest to fałszywy argument. Ho ho. Zwykły ho ho. Zapałkaj to podpalić. Nic więcej. I ten hoho jest wykorzystany po to, żeby, jeszcze raz powtórzę, żeby zdyskredytować autorytet pisma. Ponieważ pismo możemy, widzicie, widzimy z doświadczenia, że pismo można interpretować jak kto chce. Nie. Pismo interpretuje się pismem. Problem jest, widzicie, w samej istocie rzymskiego katolicyzmu. To jest problem. Sola ecclesia. To co mówiłem o dr Slawiku dwa tygodnie temu, że jeżeli odrzucisz autorytet Biblii, jeżeli odrzucisz sola skryptura, to z czym zostajesz? Z jakim autorytetem zostajesz? Nie masz wtedy żadnego autorytetu, ale jakiś autorytet trzeba mieć. Przemawiasz w czyim imieniu? Kto cię posłał? Kim jesteś? Jakiś autorytet musisz mieć. Wobec tego, jeżeli odrzucasz sola Skryptura, to co ci pozostaje? Sola Eklesja. I teraz w protestantyzmie, jeżeli masz sola Eklesja, to masz problem. I dlatego uważam, że luteranie zaczynają mieć problem w Polsce, reformowani zaczynają, niektórzy przynajmniej zaczynają mieć problem w Polsce, dlatego że zostają sola ecclesia, ponieważ odrzucili sola scriptura. W praktyce. Nawet jeżeli twierdzą, tak, sola scriptura i nic więcej, to w praktyce sola scriptura zostało odrzuconą. Widzieliśmy to wyraźnie analizując tekst tego artykułu doktora Slawika. A to jest coś, co coraz wyraźniej widać, że jest to jakby główny trend teologiczny i myślowy w tych, nazwijmy to, kościołach. Jeżeli zostajesz sola eklezja, tylko kościół, ale jednocześnie będąc protestantem nie masz magisterium kościoła, które jest nieomylnym interpretatorem. to co Ci zostaje? Sola cultura. Tylko to Ci zostaje. Wtedy kultura zaczyna definiować to, co Kościół uczy i Kościół zaczyna tego nauczać. Czyli swoje nauczanie zaczyna reinterpretować w świetle kultury. W katolicyzmie jest podobny problem i to ewidentnie widać. Jeżeli nie ma tego autorytetu prawdy, Jakim jest Boże Słowo, jak mówi Paweł Apostol w liście do Tymoteusza, w pierwszym się do Tymoteusza, że Kościół jest filarem i podstawą, na której spoczywa prawda, jak w budynku, że prawda Bożego Słowa jest dachem okrywającym. Jeżeli tego nie masz, Jeżeli nie masz tego autorytetu zewnętrznego, pod który Kościół podlega de facto i według którego Kościół się musi reformować, to masz sola Eklezja. I teraz sola Eklezja oczywiście w Kościele Rzymsko-Katolickim opiera się na nieomylnym magisterium. Nieomylne magisterium Kościoła jest jedynym, które jest powołane przez Ducha Świętego w interpretacji Bożego Objawienia. To jest autorytet. Tylko problem jest taki, że Kościół Rzymski nie zinterpretował nieomylnie ani jednego fragmentu Pisma Świętego. Pokażcie mi nieomylne komentarze do tekstu biblijnego, które zostały stworzone przez Kościół Rzymsko-Katolicki. Nieomylne, tak? Stwierdzone, że tak ogłaszamy, tak deklarujemy, a kto tego nie posłucha, a na te ma mu. Nie ma czegoś takiego. Nie ma czegoś takiego. W jaki sposób zatem Kościół katolicki dokonuje nieomylnej interpretacji? Ano poprzez dogmaty. Poprzez dogmaty. Czyli mamy dogmaty, które są interpretacją bardzo ogólną. I wtedy wersety Pisma Świętego służą tylko jako podparcie, ilustracja do tych dogmatów. Ponieważ te dogmaty niekoniecznie wynikają z samego Pisma, ale wynikają też z tradycji. Choć Kościół twierdzi, że tradycja... Odrzucono partim partim, tak? Także tradycja jest i tu... To samo jest i tu i tu, czyli i w tradycji i w Piśmie. Co jest bardzo dziwne, ponieważ wiele rzeczy, które są w tradycji, nie ma ich w Piśmie. A... Co w związku z tym? Więc jeżeli mamy dogmaty, I to jest droga, którą wydaje mi się idzie Franciszek i idzie też profesor Kobyliński i za chwilę będzie, że cały rzymski katolicyzm. Jeżeli mamy, jeżeli mamy magisterium, które jest nieomylne i dogmaty, które są nienaruszalne, ponieważ zostały ogłoszone przez Kościół Rzysk Katolicki, przez to magisterium nieomylne, to w związku z tym, jeżeli mamy te dogmaty, to jeżeli trzymamy się sucho samych dogmatów, to możemy, poza dogmatami, kreować nauczanie według sola cultura. Według kultury. Ponieważ to my mamy autorytet jako... Nieważne, że ten autorytet przekracza nadane sobie samemu kompetencje, ale to nie ma znaczenia. To przypomnę przypomnieć tylko, że kardynał Fernandez, szef dykasterii, teraz to się nazywa dykasteria do spraw nauki wiary, Powiedział wyraźnie, że katolicy, chwała Bogu, że chociaż tylko katolicy, są zobowiązani. Wiem, że Kościół Katolicki uczy, że wszyscy chrześcijanie są zobowiązani. Fakt to w jakiś sposób protestanci grzeszą, jeżeli nie podlegają temu. Oczywiście według Rzymu. Są zobowiązani do posłuszeństwa wobec papieża, nie tylko w jego nauczaniu ex cathedra, ale również w jego zwykłym nauczaniu. A zatem jeżeli w zwykłym nauczaniu papież Franciszek twierdzi, że należy błogosławić związki jednopłciowe, no to katolicy są zobowiązani do posłuszeństwa temu. Bo przecież nie ma dogmatu, który by tego zabraniał, prawda? Jest zasadniczo tradycyjna nauka o małżeństwie, ale Przecież jednopłciowe związki nie zostały zdefiniowane jako małżeństwo, mimo że de facto w praktyce tak, ale w teorii nie. W związku z tym można tego typu rzeczy robić. Wszystko to jest, kochani, konsekwencja tego, że papizm podporządkował autorytet pisma autorytetowi kościoła, sola eklezja. Eklezja może kształtować znaczenie objawienia według własnego uznania. Ja wiem, że oczywiście tu się podniosą głosy różnego rodzaju katolickich, czy podniosłyby się, gdyby słyszeli głosy katolickich apologetów, że przecież to nie jest tak, że ci ludzie są po to, żeby służyć Kościołowi i tak dalej. Wszystko jasne i problem jest, że czym innym jest teoria, czym innym jest praktyka. W teorii tak, kartka wszystko przyjmie i w teorii możemy napisać, że magisterium kościoła służy kościołowi i tak dalej i tak dalej. W praktyce prowadzi właśnie do tego typu rzeczy, że narzuca swój autorytet autorytetowi Słowa Bożego. I stąd mamy tego typu później możliwości, bo kultura się zmienia i słuchajcie jeszcze jakieś czterdzieści nawet mniej lat temu pewne rzeczy były nie do pomyślenia, te które są dzisiaj do pomyślenia. Dlatego kościół rzymski, czy jakikolwiek inny kościół, nie przejmował się tym za bardzo, bo żyliśmy według pewnych standardów, ale te standardy się zmieniły kulturowo. I teraz nagle, o zgrozo, kultura zaczyna domagać się swojej ofiary, którą kościoły muszą zapłacić, jeżeli odrzucają autorytet Biblii. Ale chciałbym na koniec, żebyśmy zwrócili uwagę na to, co tak naprawdę mówi Słowo Boże. I przeczytajmy kilka wersetów z drugiego listu Tymoteusza z rozdziału trzeciego. One są znane, mówiliśmy o nich nie raz, ale chciałbym je przypomnieć wam raz jeszcze. Zacznijmy od trzynastego wersetu, gdzie Paweł Apostol pisze, pamiętajmy, do młodego pastora, do młodego zarządcy kościoła w Efezie, jakim jest Tymoteusz. Ludzie zaś źli i oszuści. Poneroi anthropoi, źli ludzie. Poneros oznacza kogoś moralnie złego, niegodziwego, nikczemnego. Czyli pewnie niegodziwi ludzie, nikczemni, źli. I oszuści, kai gontes. A goes pierwotnie, słowo goes oznacza czarownika, tego który dokonuje zaklęć. Ale przez pewną implikację oznacza też oszustwa lub zwodziciela. A zatem ci ludzie są niegodziwi i są zwodzicielami. O to chodzi, Paweł, że oni oszukują ludzi w tym znaczeniu, że oni zwodzą ludzi. Czyli ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej będą brnąć w zło błądząc i innych wprowadzając w błąd. To jest istotne. Ponieważ ci ludzie, którzy wprowadzają w zło innych, wprowadzają w błąd, ponieważ ich zwodzą, sami są zwiedzeni, sami błądzą. Oni nie są wolni od błędu. Ci ludzie robią coś i wciągają innych w to samo. I teraz zwróćcie uwagę co mówi do Tymotyusza. Jednak ty trwaj, czyli w odróżnieniu od nich, od tych ludzi, To jest ta różnica. Jednak ty trwaj w tym czego się nauczyłeś i o czym jesteś przekonany, wiedząc skąd się tego nauczyłeś. To jest bardzo istotne. Czyli w przeciwieństwie do tych ludzi, którzy widocznie są w jakimś stopniu nauczycielami. Uczą Bożego Słowa. Bożego Słowa. Nauczają ludzi. Powiedzmy w ten sposób. Są kaznodziejami jakimiś, może jakimiś pastorami itd. Nie wiemy tego do końca, ale to są ludzie, którzy są w stanie zwieść innych, a zatem głoszą, zatem nauczają. Natomiast Tymoteusz w przeciwieństwie do nich ma trwać w tym czego się nauczył, o czym jest przekonany. Ze względu na co? Ze względu na to, skąd się tego nauczył, to po pierwsze. A skąd się tego nauczył? Werset dziesiąty mówi tak, czyli wcześniejszy, ty natomiast poszedłeś za moją nauką, sposobem życia, planem, wiarą, cierpliwością, miłością, wytrwałością. Czyli Paweł powołuje się na siebie, jako na apostoła. Pamiętaj, że to co otrzymałeś, otrzymałeś od apostoła, od świadka Chrystusa. Kogoś, kto ma autorytet apostolski. To jest niezwykle istotne. Ale jest drugi powód. I ponieważ od maleńkości, czyli od malutkiego, od najmłodszych swoich dni, znasz Pisma Święte. Hiera Gramata. Pisma Święte znasz. Czyli widać wyraźnie, że ci ludzie, ci źli i niegodziwi oszuści, ci niegodziwi zwodziciele, nie znają Pisma. albo odrzucają jego autorytet. Prawda? To jest to, bo Paweł mówi do Tymotyusza, aby trwał w tym, czego się nauczył, czyli w Ewangelii, i ponieważ znasz Pisma Święte, znasz ich treść, w związku z tym, tak, to jest bardzo, bardzo istotne. Paweł wskazuje na Pismo Święte jako na fundament właściwego nauczania. Bo całe wyzwanie Pawła jest skierowane do Tymoteusza, aby właściwie nauczał, aby trwał we właściwym nauczaniu i we właściwej postawie. I mówi, że te pisma, które mogą Cię obdarzyć mądrością dla zbawienia. Hieratagrama, ta pisma święte, ta dynamena, to jest imię słów, strona medialna, czas teraźniejszy, ta dynamena, czyli mogące, mające Dynamaj oznacza móc albo mieć zdolność ze względu na własną... móc coś ze względu na własną zdolność. Czyli chodzi tutaj o coś wewnętrznego, jakąś wewnętrzną moc, którą te pisma zawierają. O coś, co jest w nich. Co obdarza mądrością ku zbawieniu. Przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Czyli pisma święte wskazują na wiarę w Jezusa Chrystusa, przez którą człowiek jest zbawiony. Do tego odwołuje się Paweł Apostol, czyli wskazuje na autorytet pisma. W odróżnieniu od ludzi, którzy najwidoczniej tego autorytetu nie uznają. I dalej mówi szesnasty słynny werset. Każde pismo jest przez Boga natchnione. Passagrafe Theopneustos. Czyli te hiera gramata, passagrafe, każdy z tych, każdy i wszystkie, bo to oznacza passe, wszystkie jako jedna kategoria i każde z tej kategorii, każde jedno, jest natchnione. Czyli nie są tylko natchnione, kiedy są razem, ale każde z nich oddzielnie również jest natchnione. Każde z ich pism jest natchnione. Przez Boga, czyli Theopnostos. Już mówiliśmy kiedyś o tym, co to znaczy. W związku z tym, Jego źródłem jest Bóg. Dlatego ono ma moc zbawczą. O tyle, że prowadzi ku mądrości, ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa. O to mi chodzi. Samo Pismo nie zbawia oczywiście. Kajofelimos i tutaj jest tłumaczone jako pożyteczne, a dosłownie przynoszące korzyść. Może być to samo, tak, pożyteczne. Do czego? Do nauki, do wykazywania błędu, do poprawy, do wychowania sprawiedliwości. Czyli wszystkie funkcje jakie sprawuje pasterz. Naucza, wykazuje błąd, poprawia i wychowuje sprawiedliwości. Do tego pismo jest potrzebne i jest konieczne. I jest konieczne, bo zobaczycie, ze względu na wersy 17, ale daje to, co jest potrzebne. Daje korzyść. Czyli z pismem w ręku de facto Tymoteusz ma nauczać, ma wykazywać błąd, ma poprawiać i ma wychować sprawiedliwość. Aby człowiek Boży był w pełni gotowy, czyli Pismo Święte ma sobie potencjał do nauki, wychowania i tak dalej, aby człowiek Boży był w pełni gotowy, wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła. Czyli wszystko, co jest potrzebne Bożemu człowiekowi jest zawarte w Piśmie. Wszystko. Nie potrzebuje nic więcej. Ale wszystko jest tam dlatego, że słowo Boże pochodzi z Bożych ust. Theopneustos. Niektórzy liberalni, czy progresywni bibliści się śmieją z tego, ale jest dosłownie tchnięte przez Boga. Wyszło z Jego ust. Co kiedyś wam mówiłem, że jakbyście przyłożyli rękę i będziecie mówić, to poczujecie uderzenia powietrza wychodzące z waszych ust. To jest mniej więcej ten obraz. jaki kreśli przed naszymi oczami Paweł Apostol. Czyli zatem sama Biblia twierdzi przez słowa Apostola, że ma autorytet. Ma boski autorytet. I ten autorytet z wewnątrz Biblii. Nie tylko ze względu na samą źródło, ale również na to, czym ta Biblia jest. Czyli źródło i to tchnienie Boże jest w tym, jest w samej Biblii, jest w samym Bożym Słowie, jest w Pismach. Te Pisma mają z tego powodu, że ich źródłem jest Bóg, one mają... mają możność, o w ten sposób powiem, bo nie chodzi mi, że moc jakoś takiej, wiecie, jako swego rodzaju możliwość czegoś robienia automatycznie, ale możność mają dania tej prawdziwej mądrości, aby człowiek był w pełni gotowy, wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła, ku zbawieniu. Więc to jest niezwykle istotne. I teraz to, co Paweł mówi, jest w KRK, Kościele Rzeczpospolitej Katolickiej, absolutnie niemożliwe poza kontekstem magisterium. Ponieważ zwróćcie uwagę, Paweł wskazuje na osobistą relację Tymoteusza do Pisma. Znasz Pisma, w związku z tym. Nie mówi, że znasz interpretację apostołów, znasz interpretację Piotra, w związku z tym. Nie, mówi Ty znasz Pisma, w związku z tym. Zatem to... To jest wskazanie na osobistą więź między tym, który jest pasterzem, a samym pismem. Znajomość musi być jak najbardziej osobista, bez pośrednika. Znaczy możemy mieć ludzi, do których się odwołujemy, do ich mądrości, w badaniu Bożego Słowa, w badaniu kontekstu i tak dalej, jak najbardziej. Niemniej ta osobista relacja z Bożym Słowem jest nieodzowna. Natomiast mówię, w kościele żydzko-katolickim to jest niemożliwe. Taka osobista relacja poza kontekstem magisterium jest niemożliwa, ponieważ to magisterium decyduje o tym, co Pismo mówi. No i są oczywiście kwestia, kończąc niejako ten problem jaki widzimy, też to co podkreślił Luther w Wormacji. I co ewidentnie pokazuje tutaj profesor Kobeliński, że nie można się oprzeć w Rzymie na autorytecie papieża, ponieważ jeżeli ktoś, na autorytecie którego papieża ma się oprzeć? Ponieważ dzisiaj nauka tak bardzo się zmienia, że jeżeli ktoś się opiera na autorytecie papieża Franciszka, nagle staje się przeciwnikiem wszystkich tradycjonalistów. A jeżeli ktoś na autorytecie Benedykta, to staje się przeciwnikiem wszystkich progresywistów. Jest duży problem i rzeczywiście ta bratobójcza wojna tam gdzieś tam wewnątrz katolicyzmu, zresztą cały czas o niej mówiłem, trwa i będzie trwała. I widać wyraźnie, z którą stronę to idzie. Mówię to wszystko o tym kochani, żebyście wiedzieli po pierwsze w kontekście jakim żyjemy, co się dzieje i w jakim kierunku to idzie, żebyśmy wiedzieli, że jakaś forma chrześcijaństwa będzie akceptowana przez świat, ale nie jest to na pewno forma chrześcijaństwa biblijnego, ponieważ zarówno progresywny protestantyzm, jak i ewidentnie progresywny katolicyzm, odrzucają autorytet Pisma. Całkowicie odrzucają autorytet Pisma. Pismo nie ma dla nich żadnego znaczenia, a to zaczyna być dominujące też dzięki mediom, ponieważ media udzielają głosu tym grupom. szerokiego głosu. Więc te grupy będą stawały się wizerunkiem chrześcijaństwa. Właściwego chrześcijaństwa, bo teraz oczywiście świat będzie oceniał kto jest właściwym chrześcijaninem, a kto nie. Nieboże słowo tylko świat będzie oceniał, kto jest właściwie chrześcijaninem. I w tym kontekście papież Franciszek i jego progresywny ruch, ja myślę, że on dopiero zapoczątkowuje to. To nie jest to, że to jest w pełni się objawiło, to się dopiero zapoczątkowuje. Czy po tej stronie Tybru ludzie tacy jak dr Slawik, czy też pewni inni duchowni np. kościołów tzw. reformowanych itd. będą kontynuowali tą niezmiernie usatysfakcjonującą dla nich pracę, ponieważ ze wszechświat i z każdej strony są przez świat nagradzani brawami, uśmiechami i różnego rodzaju przychylnymi komentarzami. Niestety nas to stawia oczywiście w opozycji i do świata i do tych ludzi, którzy twierdzą, że są chrześcijanami, a w rzeczywistości odrzucają absolutnie autorytet pisma. Okej kochani, to dzisiaj krócej, bo ostatnie odcinki były dosyć długie, więc dzisiaj troszkę krócej, ale uznałem, że jest to ważny temat, żebyśmy sobie go przedyskutowali i przeanalizowali. Więc jak Bóg da, kochani, zobaczymy się za tydzień, a na dzisiaj to wszystko. Dziękuję Wam za uwagę i do zobaczenia. Z Bogiem.
Reformelia 174: Jaki autorytet dzisiaj ma Biblia w kwestiach światopoglądowych.
Series Reformelia
Czy Biblia rzeczywiście nie ma żadnego autorytetu w sprawach moralnych dzisiaj? Jeżeli tak, to co to oznacza? A jeżeli nie, to także, co to oznacza? Trudny dla wielu temat, ale konieczny w świetle prób zredefiniowania istoty chrześcijaństwa.
Sermon ID | 712251552487064 |
Duration | 53:27 |
Date | |
Category | Podcast |
Language | Polish |
Documents
Add a Comment
Comments
No Comments
© Copyright
2025 SermonAudio.